piątek, 31 lipca 2015

Kompletny lawendowy niewypał

Cześć wszystkim .

Wpadam tu dosłownie na ostatnią chwilę ,aby pokazać co dzisiejszej w nocy zrobiam na lawendową zabawę u Agatki.

Co niektóre z Was będą zacierać ręce i cieszyć michę z tego, że mi nie wyszło.

Gosia czy też Ania powiedzą NARESZCIE .
Ale ja się tak spieszyłam aby zdążyć na czas.
Tak bardzo chciałam znów wziąć udział w kwiatowym wyzwaniu Agatki,bo moją wielką miłością są wszystkie kwiaty.

No i się posypało.
Jedynie co udało mi się wykonać 3 małe gałązki pseudolawendy ,bo raczej niepodobna do prawdziwej ,a na więcej prób czasu nie miałam .
Wszytko było nie tak.
Nawet ten cholerny fiolet znów nie współpracował z aparatem,normalnie same minusy.

Ale cóż ,wreszcie można sobie do woli pojechać po mojej karykaturze .
No dobra namarudziałam to teraz można zerknąć .

Juta w rozmiarze 12cm x12cm ,a tym rozmiarem  jeszcze bardziej sobie utrudniłam robotę.


A teraz zmykam pracować nad kolejnym postem ,mam nadzieję ,że do północy się wyrobię .

Tylko błagam dziewczyny nie ściemniajcie,że pięknie bo przecież takie nie jest ,sama widzę jaki koszmar wyszedł  
Ale jeszcze kiedyś dorwę się do tych drobnych kwiatków .

Buziaki dla wszystkich 


czwartek, 30 lipca 2015

Z siatką ,ale nie na ryby,grzyby .....

Witam Was w ten czwartkowy,dość chłodny dzień .
Postanowiłam ,że mimo wolnego czasu codziennie poświęcę  choć pół godzinki na moje robótki i jak na razie dotrzymuję danego słowa.
To ,że są to godziny nocne robótkowania chyba nie muszę nikogo przekonywać ,bo w dzień nie ma czasu na takie czynności.
Nadal trwa sezon słoikowo-warzywno-owocowy a do tego przeróżne zajęcia,o których chyba nie trzeba  pisać.Każda z Was ma to samo .

Dziś zapraszam na siatkę .
Ale nie będzie to siatka  ani na ryby

Ani na motyle


Na zakupy też nie 

Również nie będzie to ogrodzenie


Nie będą to także siatki o jakich pomyśleliście czytając dzisiejszy tytuł posta.

Lubię najpierw namotać ,aby wybić czytelnika z rytmu haha ,więc wybaczcie mi taki wstęp .

Ale już tłumaczę o co chodzi z tą siateczką .
Strasznie mi się podobały biżutki jakie Ania (Nawanna) zrobiła z siateczki jubilerskiej i przy okazji zakupów w Pasarcie nie mogłam się oprzeć i też nabyłam coś takiego.
A skoro już mam ,to koniecznie zdziałałam coś w tym temacie.
Na razie takie zwykłe ,w środku wypełnione drobnymi ,szklanymi  koralikami.

Jak  na razie  wykonałam dwie bransoletki jedną dla siebie ,drugą dla Karoli oraz naszyjniko-bransoletkę .
Każda sztuka w innym kolorze,ciekawość zżerała mnie jak to będzie wyglądać z bliska.

Oto moje wypociny .






I to tyle w temacie biżutkowym.

Teraz czeka mnie opracowanie naszej wspólnej zabawy,jedno już wiem, szykujcie się na pewne zmiany.
Oj będzie się działo ,Stefek dostanie czkawki na nasze szaleństwa .

Dziękuję kochani ,że jesteście i zawsze wspieracie dobrym słowem.

Buziaki dla wszystkich 




poniedziałek, 27 lipca 2015

Koralikowo :)

Czołem !
Kilka dni byłam znów poza zasięgiem,więc wybaczcie,że nie odwiedzałam Was przez weekend.
 Ale tak to już jest w sezonie wakacyjnym,że człek musi odsapnąć,złapać oddech,przyjąć i zabawić gości.
Dziś jestem, aby przywitać się z Wami w nowym tygodniu.
Złożyć spóźnione życzenia wszystkim Annom ,Anulko i Aneczkom .

A także jestem aby pokazać co zmajstrowałam w wolnej chwili.

Trzymam się postanowienia,że hafcik leżakuje a ja przerabiam koraliki tworząc kolejne bransoletki.
Śmiać mi się trochę chce ,bo bawię się nimi jak małe dziecko.
Mało tego na razie tym najłatwiejszym węzełkiem plączę te sznureczki .
Dorwałam kolejne koraliki  ,jakie ma młoda u siebie w szkatułce .
Rozwaliłam żyłkową bransoletkę  i zrobiłam ponownie stosując sznureczek nylonowy.
Nie moje kolory,za złotem nie przepadam ,ale chętna na to z pewnością się znajdzie,bo troszkę dziewczynek biega po podwórku a jedna nawet już sobie zamówiła widząc jak  dziubałam .



Poza tym dokonałam małych zakupów w sklepie pasart , gdzie nabyłam trochę drobiazgów do tworzenia biżuterii.
Beatko dziękuję za podpowiedzi i mały kupon ze zniżką,jesteś kochana :) 

Między innymi nabyłam  takie cieniowane koraliki w dwóch wielkościach.
Chciałam aby wyszło dobrze a wyszło jakoś tak nijako.Mam wrażenie ,że takie koraliki powinny mieć grubsze te sznureczki, bo są dosyć ciężkie i jakoś mi to wszystko nie pasi:(
Ale skoro już zrobiłam to pokazuję .





Jak widać z butów nie wywala,ale też nie ma co się łamać i trza dudłać dalej.

A ponieważ mam w planach Was poodwiedzać to kończę pisanie na dziś .

Dziękuję ,że nadal zaglądacie do mnie mimo urlopowej pory.
Dziękuję za wszystkie ciepłe komentarze

Do zaś moje mróweczki :)




piątek, 24 lipca 2015

Dalsze próby makramowe

Dobry wieczór!

Tak sobie pomyślałam,że może pokażę kolejne bransoletki,jakie wymodziłam z tego co mi Beatka podarowała.
Szału nie ma ,jest nauka plecenia i ciągle nie mogę załapać ile trzeba ucinać tych sznurków.Niby jakieś wymiary czytałam ,ale na to muszę brać poprawkę ,gdyż nadgarstek nadgarstkowi nie jest równy.Ja mam np. szczupłą rękę w nadgarstku,nie myślcie ,że ta szczupłość dotyczy całej mnie haha.
Dziś zaczęłam robić bransoletkę dla małej dziewczynki.
Wiadome jest,że trzeba mniej  sznurka i niestety nie skończyłam jej bo młoda wraca dopiero w niedzielę i wolę poczekać ,aby przymierzyć jej łapkę niż potem wszystko
 "pruć ".

Dziś przedstawiam dwie bransoletki z tego co udało się jakoś sklecić.
Fotki na łonie natury,więc chyba tak źle nie wyszły.




A w tej drugiej "potrójnej" ćwiczyłam splot spiralny,czy jak to się tam nazywa.
Prosto ,bez problemów ,nic się nie myli ,można sobie pleść i pleść zarówno sznurki jak i głupotki  .
Koraliki w niej  są zdobyczne,a ściślej mówiąc zajumane od mojej Karolci.Jakaś bransoletka kiedyś jej się rozwaliła i nie miał kto to poskładać.Zostały po niej  jeszcze takie czarne koraliki ,ale bardzo małe,a sznurek za diabła nie chce przejść przez te malutkie dziureczki,więc ich nie wykorzystałam wcale.





Nie zdążyłam jeszcze poćwiczyć  siatki jaką Joasia zaproponowała w 2 lekcji ,ale w wolnej chwili też popróbuję.
Taki mam plan,a jak wyjdzie zobaczymy w praniu . 

A ponieważ jest już późna pora,to nie będę przynudzać innymi sprawami .

Dobrej nocki mróweczki :)



środa, 22 lipca 2015

Wiosna letnią porą - "grosiaczek"

Na samym początku robię jako posłaniec.
Otóż nasza kochana Kasia z Dziupli Artystycznej prosiła ,aby pozdrowić wszystkie artystki-kolorystki i zapewnić Was ,że u niej jest wszystko w porządku.
Niestety nie będzie jej nadal na blogach, aż do września,ponieważ cały czas nie ma dostępu do internetu.
Jednak zapewnia,że pamięta o Was i całuje wszystkich gorąco.

************

Kochani wreszcie nadeszła pora abym i ja wrzuciła coś naszemu Stefciowi na pożarcie.
Miałam zrobić coś w całkiej innej technice ,ale niestety ten miesiąc mam mocno okrojony .

Ten rok był bardzo dobrym rokiem ,jeśli idzie o sprawy blogowe.
Zabawa w kolorki dawała nam niezłego kopniaka do działania, pobudzała szare komórki do intensywnego myślenia,
Dzięki zabawie poznawałyśmy się ,wspierałyśmy dobrym słowem  ,a wiele z nas zaprzyjaźniło się .

Oczywiście nie może zabraknąć u mnie kolażu  podsumowującego minione 12 miesięcy.
Starałam się ,aby co miesiąc  była inna praca i muszę przynać, że sporo tego powstało.




A pracę jaką chcę dziś pokazać  miałam zaczętą  na początku mojej drogi hafciarskiej.
Dopiero wczoraj udało mi się wykończyć i coś sklecić z tego .
Nie taka powinna być praca na nasze wspólne świetowanie,ale zupełny brak czasu sprawił,że nie dałam rady zrobić z tego takiego użytku jaki chciałam .
Nie będę marudzić bo przecież nie wypada,dlatego trzeba się radować z osiągnięć ,motywacji i postępów w nauce .

Kochani na podsumowanie naszej zabawy kolorystycznej przygotowałam pracę w kolorach,jakie są  bliskie memu sercu i z którymi zawsze mi się fajnie pracuje.



Kolejny raz bawiłam się pudełkiem.
Tak,ale nie krzyczcie,nie jest rafaellowe,bo dałam im na razie spokój .
To ma zupełnie inne przeznaczenie ,bo będzie pożeraczem drobnej "kaski",inaczej mówiąc ma pełnić rolę skarbonki.
Nazwałam go grosiaczkiem ,bo będę tam wrzucać drobnicę, resztówkę etc.

A jak już się całość zapełni kupię sobie wymarzony domek  z wielkim i cudnym  ogrodem jak Ewa J. czy Hania Pater,stawem i cudną okolica jak Pawanna i murowaną studnią jak Nawanna.
Hahaha żartuję oczywiście,ale na coś  tam nazbieram .
Może na ciepłe kapcie domowe wystarczy haha:)

A jeszcze kilka słów o tych kwiatkach.
Gdyby nie było widać to są hiacynty .

Kursik do nich widziałam kiedyś na youtube ,także każdy spokojnie sobie odnajdzie i może je zrobić .







Tylko nie myślcie sobie,że taka drobnica będzie do niego wpadać haha,to tylko fotka poglądowa 








Jeszcze tylko banerek lipcowy i mogę spać spokojnie,że i ja w końcu pracę wrzuciłam na pożarcie Stefanowi.


Tak sobie  myślę ,że moja kochana imienniczka Anstahe ,która jest dla mnie inspiracją i mistrzynią haftu wstążeczkami z lekkim uśmiechem patrzy na moje wymysły i połączenia tego haftu z różnymi materiałami.
Danuś mam nadzieję ,że moimi  pracami nie przynoszę wstydu tej technice .
Po prostu cały czas poszukuję jakiegoś sposobu na siebie, a nie chcę też nikogo kopiować .

Różnie mi to wychodziło z haftem ,czasem lepiej czasem gorzej .
Na razie  zostawiam go na jakiś czas by powrócić do niego ze zdwojoną siłą .


A teraz znikam ,bo kolejne słoje czekają na dary lata.
Wszak sezon ogórkowy się zaczął.

Buziaki :)

sobota, 18 lipca 2015

Inwazja pracusiów,działanie zwykłej soli kuchennej i drugie podejście do bransoletek

Zacznę dziś nietypowo ,bo chcę pokazać Wam jakie małe stworzonka  zamieszkały  u mnie w ogródku   .
Ciągle się kręciły,chodziły w te i we wte.Pracowały jak małe robociki i jak na prawdziwe mrówki przystało.
Były tam od zawsze ,jednak w tym roku jakoś zrobiło się ich więcej.
Może gdyby ogród był pokaźnych rozmiarów, to rozeszłyby się po całości i człek uznałby to za normalną ich ilość .
Jednak ja mam malutki ogródek ,więc ich ilość wydała się zbyt dominująca nad resztą owadów.
No może poza tymi przecinkami,których  są ilości niezliczone,a sposobu żadnego nie znam,aby to cholerstwo dało choć trochę odsapnąć i przestałało żreć .
Ileż można się otrzepywać i drapać po czuprynie.
Są milimetrowe,  wchodzą do nosa,uszu, gdzie tylko się da.W domu całe parapety nimi obsypane,nawet siatki w oknach nic nie dają , takie z nich intruzy.

Ale wracam do tych mrówek.
Postanowiłam poszukać ich tajemniczego mieszkanka i nawet długo to nie trwało.
Szkoda,że nie zrobiłam fotek jak były ich tysiące w tym gnieździe,ale wtedy nie myślałam nawet o tym, aby to ich "gniazdko miłosne" obfocić .

Jako mrowicho upatrzyły sobie stary pniak, na jakim co roku stawiam kwiatki.

Ten pniak stoi sobie już od kilku lat i jakoś nie miałam potrzeby  pod niego zaglądać ,aż do wczoraj.
O dziwo pod drugim nie zadomowiły się .
Nawet nie przyszło mi do głowy ,aby zajrzeć pod niego ,gdy wiosną widziałam takie korytarzyki .Byłam pewna ,że jakieś korniki ryją dziury.



To co zobaczyłam pod spodem było prawdziwym wielkim mrowiskiem ,pełnym jajeczek,nowych wylężonych mróweczek, niektóre starsze były nawet ze skrzydełkami.

Znajoma podpowiedziała aby posypać je solą i tak też zrobiłam .
Całe kilo soli powędrowało pod pniak.

Dziś rano popędziłam do ogrodu zobaczyć jak się sprawy mają i zobaczyłam pod pniakiem taki oto widok.


Te wszystkie brązowe plamy jakie widzicie to są obumarłe młode mrówki.
Niektóre jeszcze dogorywały i ruszały się jakby były na dopalaczach haha.

Wniosek jest jeden:
sól zadziałała znakomicie, mam nadzieję że te bardziej cwane i starsze mrówki, które przeżyły solne traktowanie wyniosły się tam gdzie pieprz rośnie (może do sąsiada haha,czego oczywiście mu nie życzę)

Kiedyś miałam też problem z szerszeniami,osami ,ale to już dawna historyja ,więc zanudzać nie będę .

A teraz po dłuższym wstępie chcę pokazać jakie udało mi się zrobić dwie kolejne bransoletki w ramach nauki makramy u Joasi
KLIK 

Lekcja druga miała polegać na szlifowaniu węzła płaskiego,sznureczku czy też jakiejś siatce.
Niestety ja tylko szlifowałam ten węzełek,ale dobre i tyle.

 Znalazłam chwilkę i zrobiłam dwie sztuki .
Robi się je bardzo szybko ,nie mają żadnych metalowych elementów dlatego dla mnie są idealne bo mogę je nosić nawet 24h na dobę .

Jak już w ostatnim poście  wspominałam ,gdyby nie Beatka,pewnie nie zabrałabym się za takie biżutki .


 A teraz już zapraszam na foty.
Troszkę pobawiłam się z nimi w ogrodzie,aby jakoś Wam te bransoletki zaprezentować.

Pierwsza powstała z koralików w odcieniach zieleni i taka nawet mi się  podoba,bo strasznie lubię ten kolorek .





Niby taka  zwykła praca, ale jak to ja nie mogłam się oprzeć, aby kolażu nie zrobić .


Druga bransoletka ma koraliki brązowe z malowanymi kwiatuszkami .
Jak tak na nią patrzę to przypomina mi kostki do gry .
I tutaj też kilka ujęć 



A to moja ulubiona fotka,bo jakoś fajnie wyszła bransoletka na tym skalniaku.Chyba rojnik się nazywa,a jak nie tak to mnie kochane  poprawcie.

I drugi kolażyk  na poprawę humoru


I na koniec obie razem 

Jeszcze nie umiem dobrze robić fotek biżuterii,nie mam pomysłu jak najlepiej je prezentować ,więc sobie kombinowałam  i wyszło co wyszło.

Obie bransoletki wędrują do żabki u Joasi,mam nadzieję że mi zaliczy te nauki i nie wywali na zbity pysk.

I to tyle jeśli idzie o moje postępy makramowe.
Jak dorobię się większej ilości koralików i sznurków to może znów uda mi się cosik zdziałać .

Dziękuję  za każde Wasze słowo jakie tu zostawiacie.

A teraz życzę Wam kochani spokojnej nocy.