Czołem moje mróweczki:)
Dziś będzie mowa o kwiatkach i to nie byle jakich, bo wiosennych .
O takich ,gdyby ktoś czasem nie wiedział jak wyglądają haha:)
Starałam się jak mogłam, aby były podobne do tych rzeczywistych.
Jednak zanim je pokażę to muszę Wam opowiedzieć jak powstawały.
Na hiacynty miałam chrapkę już od roku,ale wydawały mi się nie do ogarnięcia.
W końcu któregoś dnia stycznia tak mnie naszło,że powiedziałam sobie :jak to ja nie dam rady?
No i dałam radę ,kwiatki zaczęły jakoś wychodzić i przypominać te żywe .
A tak wygląda początek przygody z hiacyntami.
Możecie zauważyć na zdjęciu jak kolor zmienia się po wyschnięciu.Te jasne są świeżo ulepione,a ciemne to już po wysuszeniu.
Jednak co się okazało ,zrobiłam ich za mało,a masa się skończyła.
Nie udało mi się już dorobić takiego samego koloru ,więc zrobiłam z tych kwiatów kulę ,która prezentuje się tak.
NIEWYPAŁ nr.1
NIEWYPAŁ nr.2
Za kilka chwil znów powróciłam do tematu tych kwiatów,bo jakby nie było nie udało mi się zrobić hiacynta.
Uparcie znów lepiłam kwiatki sześciopłatkowe,jednak tym razem wyszło mi ich za dużo .
I znów niewypaliło tak jak chciałam ,bo kwiat wyszedł mi za duży ,szczególnie jak dorobiłam mu cebulkę ,bo zamarzył mi się taki jak z doniczki
Na koniec spaprałam go lakierem i jestem wściekła sama na siebie.
Ale pokazuję Wam ,abyście mieli porównanie i świadomość,że nie wszystko się zawsze udaje.
Gosia coś ostatnio mi wspominała ,że mam zrobić coś do skrytykowania ,więc proszę możesz się wyżyć na tym kwiatku.
Długo nie trwało nim podjęłam ostatnią próbę .
Z nerwów już nie bawiłam się środeczkami tych kwiatów,tylko zrobiłam je proste, a nie jak w powyższych nacinane.
Zmieniłam też kolor na różowy, bo coś z tym fioletem nie szło nam w parze.
Kwiat wyszedł mniejszy ,zgrabniejszy i ten już mi się właściwie podoba,nawet bez tej cebulki,której już mu raczej nie dorobię .
Ma ok 20 cm i już dumnie przystraja mi okno w salonie.
Tym razem z resztek kwiatuszków zrobiłam jeszcze kulę ,bo szkoda, aby się zmarnowały moje wypocinki.
Kochani i to na tyle co miałam dziś do przekazania i pokazania.
Jeśli się Wam spodobały moje kwiatki to będzie mi bardzo miło,jeśli nie to też jakoś przeżyję ;)
Nie rozpisuję się dziś zbytnio,bo pewnie niebawem wpadnę znów z kolejną pracą ,a trochę ich powstaje.
Do zobaczyska
Danutka:)))
no powiem Ci chyle czoła, wiedziałam że jesteś pracowitą i twórczą kobietą. ale chyba do końca nie zdawałam sobie sprawy , że ąż tak, jesteś niesamowita,tyle drobinek tak ładnych i jeszcze z zimnej a wiem że lepi się ciężko, podziwiam
OdpowiedzUsuńHiacynt super może kolorek ciut ciemny ale różowy prześlicznej urody :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O mój Boże, czapki z głów...brakuje mi słów żeby określić jakie cudo zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńDanusiu co jeden to piękniejszy , ja tu nic nie widzę do skrytkowania,są cudowne.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny hiacynt,jestem pod wrażeniem ,cudo .Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja ciesz pierdziele(normalnie nie mogłam się powstrzymać)
OdpowiedzUsuńoszalałaś kobito!!
Wpadłaś w tę porcelanę i super,bo popatrzeć jest na co,a co praca to lepsza i bardziej zachwyca.
Mistrzyni porcelanowa;)
hm cudne są Twoje hiacynty, mnie sie nawet te jak je nazywasz niewypały podobają :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo jak żywe te hiacynty :) Nawet ten z lakierem mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńKwiatuszki jak żywe, a mnie się bardzo podoba ten ciemny,może dlatego,że lubię ten kolor,a tak nawiasem mówiąc,to nalepić tyle tych maleństw,to jest prawie syzyfowa praca,siedziałaś chyba jak ten świstak,tylko lepiłaś,a nie zwijałaś,jestem pełna podziwu,
OdpowiedzUsuńKobieto jesteś niesamowita, uparta do bólu i zdolna do bólu . Hiacynt wygląda jak żywy tak jak by dopiero co z lidla przyjechał. I zdecydowanie ten różowy jest świetny . Co do fioletu , nie jest az tak spaprany jak mówisz. Że duży ?? no czasem trafiają sie takie mutanty , ale w sumie to mi w nim nie wielkośc przeszkadza , ale faktycznie ten kolor jest jakiś dziwny za ciemny . Ale ten różowy no pięknisty jest i basta.
OdpowiedzUsuńPozdrówka
Tak Aniu. Masz rację... Różowy jest zupełnie jak naturalny;) Ten drugi trochę za ciemny...Ale może być. Śliczne Danusiu;) Aż mi ,,kopara" opadła;) Ten różowy może ma troszeczkę za długie te ,,glutki" w środku... Ale ogólnie jest piękny;) Ciemny ma inne środeczki;) No chciałaś Danusiu krytyki, to ją masz;););) Buziaki;)
UsuńNiesamowicie zdolna kobietka z Ciebie :) hiacynt jak żywy :) cudny :) zapraszam na candy urodzinowe :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńróżowy faktycznie jak prawdziwy ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiekne, jak prawdziwe, masz talent w lapkach danusiu, pozdrawiam i czekam , co tam jeszcze wyczarowujesz:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój upór, ale chyba też nie dałabym za wygraną. Hiacynt różowy jest śliczny. Fioletowy też mi się podoba, chociaż kolorek wydał mi się za ciemny. Ale na swoim oknie dumnie prezentowałabym i jednego i drugiego :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się nie poddałaś, bo dzięki temu mamy co podziwiać. :)
Buziaczki :)
No, aż mi szczena opadła! Hiacynty wyglądają bajecznie! Nie ma się co wyżywać! :D
OdpowiedzUsuńKwiatki jak prawdziwe! Śliczne! Zwłaszcza różowy zachwyca swoją urodą:) Gratuluję wytrwałości i podziwiam:) pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńDanusiu, jesteś niesamowita kobitka! Powiem jednak, że doskonale Cię rozumiem, też jestem uparta i nie odpuszczam;) Sama sobie wjeżdżam na ambicję, a najgorzej jak ktoś powie że nie potrafię, stanę na rzęsach a zrobię hehe. Hiacynt fantastyczny!!! Nawet piękniejszy od żywego, a na pewno ma nad nim przewagę - nie przekwitnie;)
OdpowiedzUsuńBuziaczki Danuś:)
Danusiu, masz niesamowitą cierpliwość, ja bym nie dała rady tyle prób, tyle kwiatuszków, tyle środeczków....o matuchno !!!! Podziw ogromniasty. Nie wydaje mi się ,że jest tu cokolwiek do krytykowania, kto powiedział ,że hiacynty są tak bardzo symetryczne i doskonałe? Kiedyś miałam w ogródku kilka ,to im się naprzyglądałam;-) Były lata ,że moje kwiaty miały bardzo mało kieliszeczków kwiatowy, a bywały lata, kiedy kwiaty były bardzo pełne.
OdpowiedzUsuńDla mnie praca super :-)
Witaj Danusiu. Uwielbiam hiacynty. Wyszły Ci przepięknie/Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa bym nawet takiego niewypała nie zrobiła:-) Ostatni cudowny!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa też lubię hiacynty i już nie mogę się doczekać gdy zakwitną na działce :). Twój różowy hiacynt wygląda ślicznie i patrząc na niego jeszcze mocniej tęsknię za wiosną i zielenią. Fioletowy też nie wygląda źle choć odrobinkę za ciemny jedynie jak dla mnie. A te kule z kwiatków wyglądają świetnie i nawet same w sobie bez żadnych dodatków w małym wazoniku byłyby wspaniałą ozdobą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Danutko Ty to jesteś NIESAMOWITA kobitka :))) Przyznam szczerze, że ten różowy bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńTen poprzedni mniej, może dlatego że jak dla mnie zbyt ciemny i bardziej skojarzył mi się z jesienią niż z wiosną (ale to moje odczucie). Podziwiam Twój upór - opłacało się, bo efekt SUPER. Pozdrawiam ciepło :*
Ja się tak nie bawię :( też bym chciała takie piękności robić. Danuś czy Ty czasem odpoczywasz ? Przecież taką ilość zrobić kwiatuszków, to mnie zajęłoby chyba z miesiąc, a Ty wciąż pokazujesz nowe. Piękne te Twoje hiacynty jak cholerka :))
OdpowiedzUsuńPowiem tak, nawet Twoje "niewypały" mi się podobają. Może ciut za ciemne, ale szacun ogromny. A różowy, to już cudo po prostu :)
OdpowiedzUsuńDanusiu pierwszy hiacynt też jest ładny tylko masz rację lakier był nie potrzebny ,ale różowy to inna bajka nawet bez cebulki jest piękny ile to było lepienia na prawdę podziwiam Twoją wytrwałość -pozdrwaiam serdecznie
OdpowiedzUsuńwow!!!!
OdpowiedzUsuńnawet te które nazywasz niewypałem są cudne :)
różowy to przyjemność dla moich oczu:)
Danusiu Droga, jak to w życiu: do trzech razy sztuka i co?..... I wyszedł jak żywy, a gdy przymknąć oczy, jego zapach unosi się w powietrzu. Buziam kochana i życzę udanego lepienia (cebulki sobie daruj) :)))
OdpowiedzUsuńIdentyczny ,jak ten co stoi u mnie w domu ;)Brawo! Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDanuś to Ty sobie jeszcze ponarzekaj a my posiedzimy i pogapimy się pootwieranymi paszczami :D
OdpowiedzUsuńmyślę że większość się nabierze na hiacynta, bo wygląda ( szczególnie ten różowy ) jak żywy.
CUDO! kochana cudo stworzyłaś
Buziaki
Ja nie wiem jakie Ty Danusiu masz paluszki, ale ulepić tyle maleńkich cudeniek to po prostu mistrzostwo świata :) To niesamowite, ale hiacynt wyglada jak żywy :) Podziwiam i życzę kolejnych pięknych cudeniek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Danusiu jesteś taka uparta i cierpliwa. Masz zacięcie. Ten różowy jest prześliczny. Jestes prawdziwakrólowa zimnej porcelany. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńfajne są wszystkie, ale zdecydowanie bardziej podoba mi się ten różowy, ale to tylko ze względu na to, że ten fioletowy taki jakiś ciemny
OdpowiedzUsuńŁadne kwiatki:) A te "niewypały" to niby niewypały?:) Cudne są wszystkie! Przepiękne są! Masz dar Danusiu! Z radością wpadam do Ciebie pooglądać Twoje cuda. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Danutko Twoją cierpliwość...podziwiam...a hiacynt piekny jak nie wiem co!!
OdpowiedzUsuńNo żesz... Zaszalałaś na maksa. :))
OdpowiedzUsuńPodobają mi się obydwa hiacynty :)
OdpowiedzUsuńSzybko przeszłam do kwiatów nawet nie czytałam wrócę zaraz bo wiedziałam ,że będą jak żywe :) Śliczne Danusiu pozdrawiam wiosennie
OdpowiedzUsuńMi się podobają wszystkie, choć moze ten fiolet nieco za ciemny na hiacynt.
OdpowiedzUsuńDanusiu, gdybym ja wzięła się za lepienie takich kwiatków, to dopiero byłby niewypał :) I to nawet za 10 razem nadal by mi pewnie wychodziło fatalnie. Filetowy nie jest brzydki, ale rzeczywiście jak się na niego patrzy, to coś w nim nie pasuje, za to różowy jest jak żywy. podziwiam Twoją cierpliwośc i te zdolne paluszki, nie wiem czy mi by się chciało tyle tego lepić :)
OdpowiedzUsuńTwoje kwiatuszki wspaniale się ogląda :)
OdpowiedzUsuńDanusiu podziwiam Twoje umiejętności w lepieniu z zimnej porcelanki , wytrwałość i cierpliwość w tworzeniu - jesteś niesamowita:) Patrzę i podziwiam jakie śliczności tworzysz :)
OdpowiedzUsuńNazwany przez Ciebie niewypał numer 1 bardzo mi się podoba - są śliczne dopracowane kwiatuszki z obłędnym środeczkiem :) Fioletowy hiacynt... niepotrzebnie lakierowany! bo bardzo ładnie wyszedł . No a różowy - jest piękny i wygląda jak żywy :) Napracowałaś się przy nich bardzo, ale warto było.
Kochana wczoraj pisałam Ci, że od półtora roku zabieram się za bardziej skomplikowanego hiacynta z krepiny;) i jakoś zabrać się nie mogę ;( Przerażała mnie ciągle ta ilość drobinek ;( A Ty poradziłaś sobie rewelacyjnie i to jeszcze wykonując te maleństwa z zimnej porcelanki ! Pokazałaś ,że jak się czegoś bardzo chce, można to zrobić. Dałaś mi "kopa" :) i być może spróbuję stworzyć tego hiacynta z krepiny... ale jak skończę kilka zaplanowanych prac.
Pozdrowionka i buziaczki :) Kasia
Kochana rewelacja .....ten ciemny oj tu coś iskrzy nie tak ....ale róż pierwsza klasa :)....kocham te kwiatki .....u mnie obecnie w pokoju stoją i uwaga robią za cudowne odświeżacze .....gdyż nie dość że cudowne kwiaty to i zapach :)
OdpowiedzUsuńDanusiu, te różowe wyglądają jak prawdziwe. Po prostu rewelacja.
OdpowiedzUsuńTe dwa poprzednie może nie są aż tak superowe, ale też ładne.
Pozdrawiam, Monika
Różowy hiacynt jest śliczny i bardzo precyzyjnie wykonany, rzeczywiście wygląda jak żywy. Wyobrażam sobie ile pracy Cię kosztował. Pierwszy też nie jest taki zły. To przez zbyt ciemny kolor płatków nie prezentuje się tak ładnie jak różowy. Wykorzystaj go Danusiu do jakiejś kompozycji, będzie świetnym tłem dla jaśniejszych kwiatków. Miłego weekendu pracusiu!
OdpowiedzUsuńMyślę, że ciepliwość mogłabyś sprzedawać, bo ewidentnie masz jej w nadmiarze ;)
OdpowiedzUsuńNawet "niewypał" wyglada dobrze. I ma bajerancką cebulkę - ja wiem, że może dla Twojej perfekcyjnej natury objawia wiele braków, ale uważam, że też zasłużył na przystrajanie okna.
Różowy oczywiście cudny. przecudny.
Ojej :) są piękne :) Ile trzeba było włożyć w nie pracy...nie wiem czy dałabym radę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCU_ DO_ WNE!!!!!!!!!!!!! Jak by stały obok prawdziwych, pewnie bym nie rozpoznała. Jak Ty to pięknie wykonałaś. Jesteś mistrzynią w tej "zimnej porcelanie" Pokłony, podziwiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnie, nie będziemy się wyżywać na kwiatkach... powyżywamy się na tobie ;-)
OdpowiedzUsuńświetnie wyszło, lubię hiacynty ale ich zapach mnie "zabija", więc nie kupuję...
a tu taka kusząca alternatywa :-)
czy ty je lepisz ręcznie czy masz jakąś foremkę???
Tak Dorotko zgadzam się z Tobą ,zapach mają zbyt intensywny i w domu trudno z nimi wytrzymać ,szczególnie jak ktoś ma astmę jak ja,dlatego takie porcelanowe są dobrą alternatywą dla tych żywych.
UsuńApropo kwiatków sama je lepię ,nie mam żadnych ulepszaczy,pomagaczy ,nie ma to jak praca własnych łapek haha,choć przyznam ,że przydałoby się to i owo dla ułatwienia pewnych elementów.
Pozdrówka kochana :)
Wszystkie kwiatuszki z porcelany są śliczne !!!
OdpowiedzUsuńWięc o co chodzi z niewypałami??
Bo takich tu nie ma przecież.
Pozdrawiam :)
Kwiatki śliczne. Jesteś mistrzynią zimnej porcelany.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Kochana hiacynt jak żywy. Piękne wykonanie, widać absolutną precyzję. Uwielbiam wiosenne kwiaty, a ten jest tak naturalistyczny, że jestem wręcz wniebowzięta i totalnie oczarowana. Na moim balkonie właśnie kwitną sobie w koszyczku hiacynty fioletowe, choć jakieś takie karłowate się zrobiły, bo mi się mszyca przyplątała. Utopiłam cholerę w peciarni (czyt. masa petów zalana na dobę wodą). Tobie na szczęście tacy nieproszeni goście nie grożą. Buziaki
OdpowiedzUsuńPiękne wyszły hiacynty - obydwa. Podziwiam za precyzję i dokładność , bo tych pojedynczych kwiatków jednak trzeba się nalepić- ja tego nie potrafię.
OdpowiedzUsuńSuper kwiatuszki, a ten ostatni cudowny - piękny kolor :) Danutka coraz bardziej kusisz tą zimną porcelaną, pięknie Ci wszystko wychodzi:) Poczytałam trochę o tej porcelanie i tak się zastanawiam czym farbujesz masę? Dodajesz jakieś barwniki czy coś innego? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDanusiu, przede wszystkim zaskoczyło mnie to że kolor po wyschnięciu ciemnieje, bo nie wiem dlaczego ale byłam pewna że będzie albo taki sam albo jaśniejszy. Nawet jak pierwsza wersja jest hiacyntem po Czarnobylu, to i tak wygląda ciekawie ze względu na cebulkę i środeczki kwiatków. Drugi to już prawie profeska, a kolorek świetny! Jestem pełna podziwu, że masz tyle cierpliwości dla tych drobnych kwiatuszków!
OdpowiedzUsuńBuziaki :-)
Przepiekne te porcelanowe kwiatuszki! Cudownie się prezentują, nawet te niewypały :)
OdpowiedzUsuńTylko podziwiać :)
wspaniałe są te Twoje kwiatuszki :) ja tam lubię hiacynty właśnie dlatego, że pachną :)
OdpowiedzUsuńDanutko kwiatuszki wychodzą Ci na prawdę super .Ten różowy jest przepiękny taki kolorek lubię najbardziej pozdrawiam cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńDanusiu, toż te hiacynty jak żywe. Z daleka by nikt nie zauważył różnicy...Śliczności po prostu, plusem jest brak tego intensywnego zapachu z którym ja mam problem bo mnie po nim boli głowa. Masz naprawdę magiczne ręce do takiej misternej pracy. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńU mnie w doniczce już zasadziliśmy cebulki hiacyntów, ciekawe czy nam wyrosną :) Twój hiacynt jest świetny, bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńMnie się podobają wszystkie:)nawet te które jak twierdzisz są nie udane:)))
OdpowiedzUsuńO patrz a byłam pewna, że komentowałam tego hiacynta tu i na fb, pewnie nie wysłało komentarza. Niewypały są bardzo fajne, choć kolor trochę za ciemny za to wypał jest ekstra- świetny kolor, bardzo wiosenny. pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJak to mówią - człowiek na błędach się uczy, a ćwiczenie czyni mistrzem - Twoje hiacyntowe próby tylko to potwierdzają i ładnie się prezentują.
OdpowiedzUsuń