czwartek, 28 stycznia 2016

Miniaturki dla Marysi

Heyka zdolni :)

Zapewne pamiętacie pewną Marysię ,która jakiś czas temu obdarowała Anulkę i mnie  masą różnych przydasi ,gazetek i materiałów.
W podziękowaniu za te dobroci umówiłam się z Marysią ,że zrobię jakieś drobne upominki dla gości z okazji bardzo ważnej  uroczystości.
To było chyba we wrześniu,więc czasu miałam sporo,gdyż  imreza była zaplanowana  na 24 stycznia tegoż roku.
 Z zadania wywiązałam się dosyć szybko  i już w listopadzie wszystkie niespodzianki do niej powędrowały.Jednak, aby wszystko utrzymywać w wielkiej tajemnicy ,nie mogłam wcześniej pokazywać .
Teraz jest już po uroczystości,więc ze spokojem mogę zdradzić co przygotowałam .

Z wyborem dla pań nie miałyśmy problemu i już po krótkiej chwili ustaliłyśmy z Marysią ,że będą to miniaturowe świeczniki z zimnej porcelany .
Zatem narobiłam różnokolorowych maleńkich różyczek ,bo  miało powstać 10 sztuk świeczników,a każdy w innym kolorze.

A skoro jesteśmy przy rozmiarze,to zobaczcie jak to wygląda w przypadku moich kwiatów.
Tak wyglądają większe różyczki 

Tu w porównaniu z tymi miniaturkami 


 I jeszcze z większej odległości 

Nie będę pokazywać każdego świecznika z osobna ,dlatego rzućcie okiem na fotkę  zbiorczą 

zimna porcelana


Gorzej było z upominkami dla panów.Początkowo nie miałam pomysłu ,a jedyne co wiedziałam to to,że miało być coś z zimnej porcelanki.
W końcu wpadłam na pomysł miniaturowych świnek skarbonek na 5 groszówki .

W zeszłym roku robiłam kurczaki,kaczuszki i zajączki ,więc do kolekcji podwórkowych zwierzaków brakowało mi świnek. Pomyślałam ,że pomysł jest super, a i wykonanie chyba nie jest najgorsze,prawda?

A tak wyglądają .

zimna porcelana




Dobrze ,że moja Karolcia ma na półce taką dużą świnkę skarbonkę ,więc pozwoliłam sobie pożyczyć ją na momencik, aby zrobić  fotkę porównawczą.

skarbonka


No tak,ale  nie mogłam zostawić Marysi z niczym ,bo wiedziałam że wszystko rozda i nic jej się nie ostanie.

Dlatego specjalnie dla niej zrobiłam świecznik w kolorach ziemi,takie jakie  lubi najbardziej .
Różyczki w 3 kolorach ,a każda z nich lepiona w trochę inny sposób.
Oczywiście tutaj róże są  już większe ,takie jakie z reguły wykonuję do swoich świeczników  .






Ponieważ to był okres przedświąteczny to dorzuciłam jeszcze komplet zawieszek choikowych z porcelany,ale fotkę zapomniałam zrobić :(
A na koniec zapakowane prezenciki tuż przed wysyłką 




Dziś Marysia do mnie dzwoniła i już wiem ,że impreza była bardzo udana,a goście byli mile zaskoczeni i  bardzo  zadowoleni z  upominków.

Marysiu to była prawdziwa przyjemność wykonać coś dla Ciebie .
Jakby co polecam się na przyszłość .
Haha, zresztą już małe zlecenie znów od niej dostałam,ale tym razem w zupełnie innej sprawie  :)))

A teraz żegnam się z Wami bardzo cieplutko .

Papatki mróweczki:)


niedziela, 24 stycznia 2016

Sukieneczki i zaległa bransoletka koralikowa


Czołem zdolniachy.

Dziś niedziela,czas wypoczynku i spotkań rodzinnych .
Ja zrobiłam sobie to świętowanie już 3 dni wcześniej i mało co bywałam w sieci.
Wolny czas przeznaczyłam na czytanie i dokształcenie się w kwestiach zdrowotnych.
Ci co mnie znają wiedzą doskonale ,że na  tematy zdrowego odżywiania lepiej ze mną nie zaczynać ,bo jak się rozgadam to końca nie widać.Dlatego jesteście na pozycji wygranej bo blog rękodzielniczy takich treści nie potrzebuje ,więc omija Was moja gadatliwość.
Ale do rzeczy .

Dziś pokażę  jakie miałam ostatnio bardzo szybkie zamówienie na ubranka dla butelek.
Już kilka takich butelek czy świeczników kiedyś ubrałam ,więc to żadna nowość ,
W jeden wieczór musiałam wykrzesać wszystkie swoje siły  i uporać się z pleceniem .
A siedzenie prawie do drugiej  w nocy dało takie oto efekty.

Wszystkie 3 wyplecione ze sznurka bawełnianego,ale z różnym wzorem i małymi kokarkami,przez co zamawiająca nazwała je sukieneczkami.
W tej pierszej spróbowałam po raz pierwszy doszyć malutkie koraliki i kto wie?
Może jeszcze do tego tematu powrócę ,kiedy będzie więcej czasu .

A w środku oczywiście naleweczka własnej produkcji - jeżynowa .

Niestety wszystkie fotki robione na jednej butelce,bo nie było czasu na rozlewanie,przelewanie .
Jak na mnie zrobiłam ich bardzo mało i nie było nawet w czym wybierać,więc jest co jest ,ważne że coś tam widać .





Jeszcze  obowiązkowo kolaż,och co ja bym bidulka bez nich zrobiła haha.
Strasznie lubię je robić ,bo w jednym miejscu jest przekrój prac.



A skoro jestem już przy głosie,to pokażę bransoletkę ,która powstała na początku beadingowania ,czyli pewnie gdzieś w listopadzie zeszłego roku.
Zdjęcia czekały w poczekalni na swoją kolej i dopiero teraz zdążyłam je trochę obrobić .
Podobne bransoletki mieliście okazję już zobaczyć   ,bo powstały do naszej cyklicznej zabawy tutaj








I to tyle na dziś ,następnym razem będzie powrót do zimnej porcelany ,bo fotki też zalegają w folderach ,a pewnych rzeczy jeszcze nie widzieliście.

Buziaki kochani i do zaś :)





niedziela, 17 stycznia 2016

Lekcja 8 makramy-warkocze


Dobry wieczór moi drodzy!

Jak to miło usiąść w niedzielny wieczór  i nie myśleć o tym ,że jutro moja droga młodzieży  musi iść do szkoły.Moje województwo ma to szczęście ,że jako pierwsi rozpoczęliśmy ferie zimowe .
Wiem , wiem ,potem będziemy zazdrościć innym ,ale póki co cieszę się chwilą obecną .
Wreszcie trochę odpocznę ,nadrobię blogowe zaległości i potrenuję nową technikę .

Na dworze jest mały ,przyjemny mrozik,a śniegu na razie nie ma ,a szkoda:(
Ale całe dwa tygodnie przed nami,może jeszcze coś popada,aby iść na górkę i najzwyczajniej w świecie pobawić się jak małe dziecko .
Kurcze ,nawet nie ma z czego ulepić bałwana ,a przecież nie ulepię go sobie z piasku w piaskownicy .
Ewentulanie można jeszcze wypróbować Anulkowy sposób na "bałwana" haha,ale chcąc uzyskać jego duże  rozmiary mogę nie zarobić na kokosy .
A śnieg dla wszystkich jest darmowy ,jednak wszechmocny tam u góry tak rządzi ,że zawsze jedni mają go za dużo a inni wcale.

Oj wystarczy tych głupotek,bo jak mi się włączają to końca nie ma .Muszę sama siebie przywoływać do porządku,aby nie schodzić na boczne tory.

Kochani dziś chcę pokazać co przygotowałam na wspólne nauki makramy u Joasi
W styczniu mamy uczyć się robić   warkocze.


U mnie odwieczny problem to sznurki.
Także jeśli mam już marudzić i narzekać to będą to one.
Jak nie za cienkie,to znów za grube,śliskie,sprężyste,sztywne itd .
Nie umiem dokładnie powiedzieć jakie powinny być .
Ale mogę podsumować ,którymi mnie robiło się najlepiej .

Moja pierwsza praca powstała w formie breloczka i była pleciona 6 sznurkami woskowanymi w 3 kolorach .
Jak dla mnie te były za sztywne ,nie czułam ich .Niby się układały ,ale nie tak jakbym tego sobie życzyła.

Dlatego złapałam za inne sznurki -satynowe z połyskiem ,takie jakie używałam już podczas nauki węzła józefinkowego KLIK.
W tym przypadku  było już lepiej ,jak dobrze się zacznie to potem leci już z górki .
W ten sposób powstała bransletka ,którą wyplotłam z 8 sznurków w 4 kolorach .

I nadal czułam niedosyt ,więc chodziłam po chałupie i myślałam tak długo ,aż wymyśliłam .
Wzięłam sznurki skręcane z połyskiem i je rozplotłam,uzykując z jednego kawałka 3 cieńsze.
I takimi sznurkami robiło mi się bardzo dobrze i szybciutko. Jednak ich mankament to zakończenie .
Trzeba się nieźle namordować ,aby potem te końcówki jakoś mądrze wykończyć i pochować ,aby się dalej nie pruły.
Takimi pojedynczymi sznurkami zrobiłam dwa prawie takie same paski.
Niby sploty te same,z takiej samej ilości sznurków ,ale jak już doskonale wiecie prawie czyni zawsze różnicę .
Wystarczyło od lewej strony pierwszy wiodący sznurek zamiast "nad" dawać  "pod" i już wychodziło nam ciut inaczej, niżbyśmy robili "nad".
Nie wiem czy kumacie o co chodzi,ale nasza Joasia z pewnością wie o czym mówię. 


Ponieważ samo zrobienie pasków trwało bardzo szybko ,to postanowiłam z nich zrobić jakiś użytek.Na biżuterię raczej się coś takiego nie nadaje,więc postanowiłam zrobić coś czego w każdym domu nigdy za dużo.
Dwie rolki po taśmie szerokiej skleiłam ze sobą ,okleiłam wew. i na zew. jutą ,dokleiłam dno i wyszło mi takie pudełeczko na cokolwiek .


Jak się dobrze wpatrzycie to będzie widać  ,że są to dwa wyplecione paski,  różniące się nie tylko kolorem 

Jeszcze wszystkie trzy prace razem i mam nadzieję ,że Joasia zadanie mi zaliczy .
bransoletka,recykling



A na zakończenie ślicznie dziękuję za ciepłe komentarze,odnośnie moje pracy caringowej.
Szczególnie jeden przypadł mi bardzo do gustu,a jest to wierszyk jaki ułożyła nasza kolorystka Małgosia.
Mam nadzieję Gosiu ,że pozwolisz ,abym go w moim poście umieściła,żeby inni też mogli sobie poczytać jak świetnie Ci to wyszło.

W carwingowej zabawie królują zwierzaki,
Piszczyki, Chrumcie i inne cudaki.
Stefania na pewno wolałaby pana,
ale żadna baba nie weźmie bałwana?!
Cwaniara ma w nosie ma takiego pana,
któremu spod gatek wypływa śmietana?!
A na dodatek Feluś bojaźliwy,
bo ma gały tak wielkie, jak dojrzałe śliwy.
A po tym skoku z tej malutkiej górki,
biedaczysko zaraz dostał gęsiej skórki?!
I ruszył niedojda na podbój świata,
myśląc że u Stefci poczeka do lata.
Liczył, że Stefania nim się zauroczy
i od razu w ramiona Felusiowe wskoczy.
Ale Stefania to mądra kobita,
jest powściągliwa i w ,,ciemię nie bita”.
Poczeka więc sobie na mena lepszego, 
z ,,komórą i furą”, czyli bogatego. 
No nie chce Stefania takiego,,Małysza”,
bo go pożre Wielka Chrumcia
lub wypłoszy mała mysza?!
Nie dla niej to kandydat w marchewkowym kapeluszu,
a na dodatek głuchy, bo nie widać mu uszu?
Więc niech turla się smutas z tej jabłkowej górki,
bo już sypią się z niego kokosowe wiórki.
Zresztą, nie dla niego w zwierzyńcu ,,lachony”
bo Chrumcia czy Piszczka, to nie materiał na żony?
Chrumcia za wielka, Piszczka za piskliwa,
a Stefania choć dorosła, to jeszcze cnotliwa.
Wracaj lepiej Feluś do swojej ,,stwórczyni”,
bo na Twój widok każda z nas się ślini.
Monitory się psują, bo od rana zaplute,
a szynkowe ,,dziewoje” są już dawno zepsute... 
Teraz powiem Ci Felek, tak na pożegnanie,
że po konsumpcji Chrumci, Piszczki i Ciebie, 
nie tylko Stefania będzie miała wielkie s....e!
Amen;)

Nic dodać ,nic ująć ,zdolniacha z tej naszej Gosieńki ,że hoho:)


A teraz już mówię Wam dobrej nocki:)








piątek, 15 stycznia 2016

Carvingowe kandydatki :)

Dobry wieczór !

*****************
Pewien Feluś jest  biedny , zasmucony,  
bo stoi ( o tam )smutny i nie może znaleźć  żony.
Kandydatek   było mnóstwo,
a wiele z nich to kuzynostwo.
A  nasz Felek jest wymagający 
i do tego mądrze myślący.
Nie wybrał żadnej ,bo aż tak się nie spieszył
aby się czasem kiedyś nie wybebeszył.

Aż tu nagle ,w jednej chwili dwie kolejne znów przybyły.
Jedna śliczna,zwinna ,szybka i nazywa się Piszczynka.
Druga grubsza i wolniejsza ,a jej imię Chrumcia Wielka .
Obie ślicznie się uśmiechają  i na Felusia spoglądają .
Którą z nich wybierze ,zgadnijcie sami 
a może obie i wtedy zostaną  dobrymi kumplami.

******************

Witam Was kochani dziś takim oto krótkim wierszykiem jaki na szybciocha wymyśliłam .
Jak już zdążyliście się  zorientować, dziś będzie moja propozycja carvingowa do styczniowego koloru .
 Czas najwyższy, aby Anulkowy Feluś nie czuł się samotnie i nasza Stefania  trochę zjadła,bo jeszcze któregoś dnia padnie nam z głodu.
W końcu  Stefek ciągle ma jakieś smakowite  przekąski w postaci Waszych białych prac ,a ona bidulka musi się zadowolić jedynie miłym i ślicznym bałwankiem  Anulki.
Niezorientowanym tematem podpowiadam ,że Stefania to jest drugi Inlinkz w poście z kolorem białym



Także przedstawiam Wam dwóch towarzyszy Felusia

Chrumcia Wielka 


oraz piskliwa  Piszczynka 






Moje zwierzaczki przygotowałam z jednego ugotowanego na twardo jajka,obtoczonego  wiórkami kokosowymi,marchewki,szczypiorku,szynki ,sera i dwóch kwiatków z cukini i cytryny.

Bardzo ciekawa jestem co sądzi o nich Feluś oraz  Wy kochani. 

Zawsze podkreślam ,że zabawa z takimi dekoracjami kulinarnymi jest równie rozwijająca i ciekawa jak wyplatanie z makramy czy pracowanie w innych technikach.
Dlatego zachęcam wszystkich do popróbowania swoich sił i w takiej dziedzinie.

A na koniec dziękuję za wszystkie komentarze,które czytam zawsze z wielką radością .

Pozdrawiam ciepluśko i do zaś :)












środa, 13 stycznia 2016

Raz kozie śmierć

Witajcie kochani :)

Pewnie macie już dość świątecznych widoków ,ale obiecuję Wam,że  dziś będzie ostatni post o tej tematyce i do lutego już nic takiego nie pokażę .

U Anulki całoroczna zabawa karteczkowa nabiera ogromnego rozpędu, a tu jeszcze okazało się ,że dwie inne dziewczyny rozpoczęły zabawę z kartkami .
Pomyślałam "Raz kozie śmierć " 



i zapisałam się do obu.

Nie wiem czy podołam co miesiąc ze wszystkimi kartkami,ale w Styczniu wyrabiam się koncertowo i jestem gotowa do prezentacji.

Pierwsza z nich trafi do Ulci 

Ponieważ technika pracy jest dowolna to mogłam korzystać z tego co tam posiadam.
Jedynym warunkiem w tym miesiącu jest zastosowanie  koloru czerwonego .

Kartka jaką wykonałam jest bardziej recyklingowa,bo znalazła się na niej moja słynna firanka oraz choineczka wycięta z pudełka po słodkościach,jakie młodzież spałaszowała po  świętach.
Pudełko wydało się fajne więc postanowiłam wykorzystać jego małą cząstkę .
Jestem jak taki chomik i nic na to nie poradzę .

A teraz już pokazuję co mi wyszło 






Druga karteczka  trafia do Inki.
Co miesiąc mamy przygotować jedną kartkę z wybranym przez organizatorkę motywem.
W styczniu mają powstać różne wianki i wianuszki na kartce, a moja wersja wykonana jest ze starej firanki poprzeplatanej wstążeczkami i wygląda tak 




 Jeśli będę trzymać się planu i wyrabiać z zabawami u Ani,Inki i Uli to sporo kartek powstanie na gwiazdkę, a ja będę mieć w grudniu mniej roboty .
Wtedy wyjmę sobie magiczne pudełko i pozostanie tylko losowe wybieranie, która do kogo poleci .
Obym tylko podołała,bo latem może być ciężko myśleć o Bożym Narodzeniu ,gdy na dworze upał i wczasowanie w głowie .

A na koniec zapraszam do mojej zabawy 
wszystkie kolorystki oraz chętnych ,w tym miesiącu króluje nam biały kokos.

Pozdrawiam wszystkich :)









poniedziałek, 11 stycznia 2016

Na biało :)

Czołem  mróweczki :)

Dziś będzie mowa o perełkach jakie zrobiłam na zabawę w Cyklicznych Kolorkach,w której razem z Wami biorę zawsze udział.

Jak na razie nie opuściłam żadnego miesiąca, a to przecież już półtora roku zabawy za nami ,czyli niezły kawał czasu.

Na razie nie zabieram się za żadne nowe techniki ,choć jedną mam w planach.
Na razie Wam nie zdradzę ,bo jak coś nie wypali to potem będzie wstyd.
A skoro będę szlifować na razie te stare to padło no zrobienie czegoś z beadingu.
3 bransoletki miałam okazję już robić tu i tu ,a teraz przyszedł czas na przetestowanie nowego wzorku.

Muszę przyznać ,że robi się ją dość szybko w porównianiu do makramowej,choć i tak większą miłością pałam do tej drugiej .
Makrama jest dla mnie bardziej wciągająca i raczej to jej poświęcę więcej czasu .

Na styczeń przygotowałam komplet bransoletek ,w wersji biało-szarej .
Niby obie robione w ten sam sposób,ale z różnych  wielkości koralików,więc można  troszkę zmienić  ich wizerunek .

Jeśli chodzi o kolor biały to ogólnie  go lubię ,ale niekoniecznie w ubiorze.
Owszem latem pasuje mi jak najbardziej, ale pod warunkiem, że ta biel będzie taka jakaś mieszana ,a nie czysta i niewinna jak w reklamie koszulek u znanego pana Zygmunta Ch.
Za to uwielbiam białe obrusy,serwety i skarpetki,no może prać to już nie tak chętnie haha:)

Starczy tych upodobań ,bo kiedyś w części carvingowej bardziej się rozwinę .

Dawno nie wkurzyło mnie robienie zdjęć, tak ja dzisiaj.Zrobiłam ich setki, a jednak ciągle  było coś nie tak.

Perełki są piękne ,błyszczące i z połyskiem,a  tu wyglądają jak nie wiadomo co  .Szary kolor też mi wcale nie ułatwiał sprawy i nie chciał być fotogeniczny:(
Normalnie totalna masakra,a przecież miało być tak pięknie i na biało.
W pewnym momencie chciałam nawet spasować i zrobić całkiem inną prace ,nie z  biżutkową ,ale w końcu doszłam do wniosku cyt.siebie"Babo czego Ty chcesz ,wycisnęłaś z aparatu wszystko co było możliwe ,a że masz jaki masz ,to lepiej już nie będzie"
No i tym usprawiedliwieniem i tłumaczenieniem się sama przed sobą ,stwierdziłam ,że wrzucę na luz i pokażę co wyszło.

Na żywo bransoletki są super i na ręce pięknie się prezentują, ale na fotach .....buuuu:(  szkoda mojej paplaniny  i już więcej nic nie napiszę .

Zmiany tła też mi w niczym nie pomagały,więc w końcu powróciłam do jutowego podkładu i niech się dzieje wola nieba.....








Tę poniżej  moja Karolina już sobie zaadoptowała,bo ona od jakiegoś czasu uznaje tylko 3 kolory:biały ,czarny i szary .
W sklepach  odzieżowych  na inne kolory uwagi nie zwraca, jak tylko na takie  ciuchy.Ach ta nasza młodzież,ale w sumie ją rozumiem bo sama je bardzo lubię .








A po drugiej stronie wyglądają  tak 




Części  carrvingowej jak na razie nie zrobiłam ,poczekam aż będą u nas ferie zimowe i będę mieć więcej czasu dla siebie.

A teraz życzę Wam spokojnego tygodnia.
Pozdrawiam wszystkie dobre duszyczki :)))