Igła i ja to dwa różne światy i z reguły nie wchodzimy sobie w drogę.
Chociaż jeśli chodzi o haft to coś tam czasem sobie dłubnę.
Jakiś czas temu natknęłam się w necie na filmik, gdzie w bardzo prosty sposób pokazano jak można sobie zrobić mini laleczkę .Pewnie nie jedna z Was widziała to o czym mówię .
Wersja idealna jak dla osoby umiejącej tylko fastrygować haha
Czyli krótko mówiąc coś dla mnie.
Kiedyś może i ja kupię maszynę ,złapię za igłę i będę uczyć się szyć ,ale wydaje mi się ,że to jeszcze nie jest ta pora i nie ten czas.
Postanowiłam chwilowo a właściwie jednodniowo odłożyć na bok porcelanę i zdziałać miniaturki.
Łatwość niesamowita i do tego nie trzeba robić żadnych rączek,nóżek tylko wyciąć dwa koła i je czymś wypełnić .
Do wypełnienia użyłam kaszy (pęczak) bo mój mężulek często gotuje taką na ryby i tej kaszy u nas pod dostatkiem .
Oczywiście innych kasz też jest sporo ,bo ja jestem "kaszowa", a jaglana czy gryczana często goszczą na naszym stole.Tylko dzieciaki coś nie bardzo za nimi przepadają i jak to mówi mój syn i tu cyt."z kasz wybieram ryż" haha:)
W sumie pora obiadowa to można i troszkę zboczyć z tematu głównego i ponawijać na temat jedzonka.
Czemu to robiłam ?
Nie mam pojęcia ,jakiś diabeł mnie podkusił ,aby zrobić coś takiego .
Już widzę jak szyjące dziewczyny(Reniu,Diano,Aniu itd) śmieją się z moich cudaśnych liliputów ,więc macie jeszcze chwilkę czasu nachichrajcie się do woli i wróćcie dalej pooglądać fotki.
Niby wszystko proste jak drut i myślałam że zrobię w pół godzinki ,a tu kurde babrałam się z tym ponad 2 godziny. Nawet głowy musiałam robić jeszcze raz, bo wyszły mi jakieś takie nieproporcjonalne do reszty.
Pierwsza powstała czarnula,która ma jakieś takie nieuczesane włoski ,bo wełenka jakoś nie bardzo ze mną współpracowała i była za cienka.
Za to brunetka ma już całkiem przyzwoite te kiteczki .
Jakiś czas temu natknęłam się w necie na filmik, gdzie w bardzo prosty sposób pokazano jak można sobie zrobić mini laleczkę .Pewnie nie jedna z Was widziała to o czym mówię .
Wersja idealna jak dla osoby umiejącej tylko fastrygować haha
Czyli krótko mówiąc coś dla mnie.
Kiedyś może i ja kupię maszynę ,złapię za igłę i będę uczyć się szyć ,ale wydaje mi się ,że to jeszcze nie jest ta pora i nie ten czas.
Postanowiłam chwilowo a właściwie jednodniowo odłożyć na bok porcelanę i zdziałać miniaturki.
Łatwość niesamowita i do tego nie trzeba robić żadnych rączek,nóżek tylko wyciąć dwa koła i je czymś wypełnić .
Do wypełnienia użyłam kaszy (pęczak) bo mój mężulek często gotuje taką na ryby i tej kaszy u nas pod dostatkiem .
Oczywiście innych kasz też jest sporo ,bo ja jestem "kaszowa", a jaglana czy gryczana często goszczą na naszym stole.Tylko dzieciaki coś nie bardzo za nimi przepadają i jak to mówi mój syn i tu cyt."z kasz wybieram ryż" haha:)
W sumie pora obiadowa to można i troszkę zboczyć z tematu głównego i ponawijać na temat jedzonka.
Czemu to robiłam ?
Nie mam pojęcia ,jakiś diabeł mnie podkusił ,aby zrobić coś takiego .
Już widzę jak szyjące dziewczyny(Reniu,Diano,Aniu itd) śmieją się z moich cudaśnych liliputów ,więc macie jeszcze chwilkę czasu nachichrajcie się do woli i wróćcie dalej pooglądać fotki.
Niby wszystko proste jak drut i myślałam że zrobię w pół godzinki ,a tu kurde babrałam się z tym ponad 2 godziny. Nawet głowy musiałam robić jeszcze raz, bo wyszły mi jakieś takie nieproporcjonalne do reszty.
Pierwsza powstała czarnula,która ma jakieś takie nieuczesane włoski ,bo wełenka jakoś nie bardzo ze mną współpracowała i była za cienka.
Za to brunetka ma już całkiem przyzwoite te kiteczki .
Ale przyjrzyjmy się im z osobna.
Czarnula z motylkową wsuwką i w dżinsowym wdzianku
Brunetka natomiast w zielonym ubranko ,na które poświęciłam jakiś kawałek grubego materiału
Kochani wiem ,że to jest w zasadzie takie nic,bo dziewczyny tworzą cudne laleczki. Ale powiedzcie czy one nie są urocze?
Takie małe kruszynki z oczkami z dżetów mają w sobie urok ,są praktyczne bo można nimi bawić się, rzucać i używać do zabaw kreatywnych z dziećmi podczas ćwiczeń gimnastycznych .
Pamiętam z czasów szkolnych ,gdzie używaliśmy woreczków wypełnionych ryżem lub grochem,które wspaniale spełniały swoją funkcję.
Na sam koniec przypominam o moim candy urodzinowym klik ,którego zapisy trwają jeszcze tylko do jutra.
Także już ostatni raz zapraszam na kota w worku.
Na dziś to tyle czym chciałam się z Wami podzielić .
Miłego popołudnia i do zobaczyska niebawem
Danutka:)))
Laleczki urocze i słodkie ale jak tu takimi uroczymi panienkami rzucać :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDanusiu świetne są te lalunie. Na początku się zastanawiałam co to znaczy kaszaste? A potem wszystko się wyjaśniło. Ja za kaszą też nie przepadam, zjem jak już nie będzie nic innego, za to mój mąż lubi i okazuje się, że mój piesek też :) Ja i szycie, to też dwie różne bajki, zawsze to podkreślam, więc tym bardziej podziwiam tego typu prace gdzie trzeba coś zszyć. A te lalunie są na prawdę urocze. I Danusiu, świetna odskocznia od tej zimnej porcelany :)
OdpowiedzUsuńTak Lidziu ,można też było pomyśleć ,że się przejęzyczyłam i miało być kasiaste haha:)
UsuńA one raczej bidulki takie ,a'la matrioszkowe haha:)
Buźka :)
Pewnie, że są urocze! I oczka mają niebieskie i śliczne fryzurki :-)
OdpowiedzUsuńDanusiu, ja swego czasu zrobiłam niezłego maszkarona, bo mnie dziecko zmusiło, więc jak chcesz się pośmiać to zobacz u mnie, od razu pozbędziesz się kompleksów.
Buziaki :-)
Beatko byłam ,widziałam i maszkarona tam nie ujrzałam .
UsuńŻarty się Ciebie trzymają haha,tak trzymaj kochana .
Buziaki :)
Żart to mi dziecko zrobiło :-).
UsuńHahaha,z Pawełka rośnie niezłe ziółko .Buźka dla malucha,a może już młodzieńca haha :)
UsuńSuperaśne "lalunie". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne laleczki, moje maleństwo na kolanach wołało "daj" . Świetna myśl żeby użyć do ćwiczeń dzieciakom na pewno spodoba się taki przyrząd. A co do kaszy, to moje dzieciaki musiały "dojrzeć" smakowo do kaszy i teraz smakuje im nawet gryczana. A tak na prawdę to nasza najstarsza i najbardziej grymasząca córka zasmakowała w kaszy to i reszta poszła w jej ślady.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja też mam z igłą nie po drodze :)
OdpowiedzUsuńświetne laleczki :)
pozdrawiam :)
Danusiu, że co ? że niby ja mam sie z Ciebie i z kaszastek śmiać?
OdpowiedzUsuńNigdy w życiu kochana!
Wręcz podziwiam osoby, które robią niby to co nie lubią, a wychodzą im takie słodziaki :D
Fajne lale no i kaszy nigdy w domu nie zabraknie, bo jak co to jest pochowana na zapas:)
ps,
To możne zamiast kaszaste lalki to zapasówki ?
albo godzinki ( że na czarną godzinę a nie na gadzinę:)
Spadam, z tąd bo mnie głowa boli i głupoty wypisuje:)
buziaki:)
No godzinki to odpadają ,jakoś kościołowo mi się kojarzą haha,.Reniu jak dla mnie to możesz wypisywać głupoty ,ja to lubię w mig wyłąpię żarciki .
UsuńBuziaki :)
Przypomnialo mi sie, ze jako dzeicko mialam lalke szamcianke uszyta przez babcie wypelniona owsem. To pewnie owsianka by byla? Milutkie te lalusie Twoje :)
OdpowiedzUsuńZaczynam pomału zaglądać na blogi i nadrabiać zaległości. Straszyłaś mnie, że u Ciebie to tylko kwieciście ostatnio, a ja tutaj na powitanie niemalże takie cudaśne lalunie widzę. Słodkości zmajstrowałaś, nawet jak na Twoje fastrygowanie, hihi. Sfastrygowałaś słodkie damy, więc nie tak całkiem nie po drodze Ci z igłą i nitką. A w razie wojny jeszcze rozprujesz i obiadek ugotujesz. I jak to danie wtedy nazwiesz? Flaki z lalki? Bo wołowe to zdecydowanie nie, hahaha.
OdpowiedzUsuńJestem na etapie obmyślania dla nich nazwy,może jeszcze jakieś propozycje się trafią i coś zgotujemy w tym temacie,byle nie flaki haha,choć dl flaczków dobrze przeprawionych nic nie mam ,nawet czasem je lubię .
UsuńBuźka Martuś :)
Fajne te liliputki :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚliczne lalunie, bardzo fajny pomysł na ich wykorzystanie :)
OdpowiedzUsuńSą urocze i już. Gęba się do nich śmieje :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńSą naprawdę "słodkie"! I ta koroneczka!I te włoski!:-)
OdpowiedzUsuńlale sąświetne, może nie są idealnie ale na pewno wyjątkowe i słodkie i nie masz co marudzić, bo niejedna z nas (mam na myśli siebie) nawet takich słodziaków nie byłaby w stanie zrobić, super są
OdpowiedzUsuńNo tak się dziewczyny napisały , A Tobie się chyba dziś nudzi , że tak odpowiadasz na komenty, alem się juz nieżle z nich uśmiała. poplułam znowu klawiaturę.
OdpowiedzUsuńJa bym proponowała zmianę nazwy na Pęczakówny. Jak dla mnie są rewelacyjne i fajnie zobaczyć u Ciebie coś innego niż porcelankę. Tylko uważaj na lalunie co by Ci ich mąż na ryby nie zabrał.
Fryzurki mają pierwsza klasa, bym im jeszcze uśmiech dorysowała i zgadzam się w 100% z moimi poprzedniczkami chba ta igła z nitka jednak Cie trochę lubi bo poradziłas sobie z nia wysmienicie.
Buziaczki wielkie
UsuńAnula nie nudzi mi się wręcz przeciwnie,jestem zarobiona po łokcie i wiele rzeczy robię naraz.
Nazwa super,Pęczakówna pasuje do każdej jak ulał,choć może jeszcze jakieś inne propozycje się nagle pojawią ,bo w sumie to takie niezamierzone wymyślanie .
A wiesz,że ja zabawowa jestem i rozchachana od rano do nocy .
Buźka :)
Fajowskie te laleczki Danusiu, ale ja pomyślałam, że Ty zaczęłaś robić karykaturki Artystek-kolorystek;) I jak zobaczyłam, że mają czarne ,,pejsy", to ucieszyłam się, że wśród nich mnie nie ma to;):) Chociaż wymiary ,,podwozia" nawet by pasowały;);) Buziaczki;)
OdpowiedzUsuńO widzisz Małgosiu dobry pomysł,tylko,że sama tego nie dałabym rady.A może kiedyś ktoś moją karykaturę zrobi,oj pośmiałoby się ,pośmiało.
UsuńBuziaczki :)
Jak mnie ,,natchnie" to Cię namaluję;) Albo ,,obmaluję";););) W wierszyku rzecz jasna;) Ale te karykaturki chętnie bym zrobiła, tylko ja żadnej z Was w całości nie widziałam? Oj byłby ubaw po pachy;););)
UsuńSą mega urokliwe, nie ma to tamto!
OdpowiedzUsuńFajniutkie te Twoje Danuś lalunie. Kiedy, kiedyś dawno temu, jak moje dziewczyny były malutkie (boże jak to dawno było) też coś w tym rodzaju robiłam, ale wypychałam je watą, a Ty kaszą? fajowo. A wiesz gorczyca ma właściwości lecznicze i teściowa moja miała woreczek z gorczycą, i można by takie lalki nią wypełnić, tzn. gorczycą, nie teściową i przykładać np. na kolana. Hihi już to widzę oczami wyobraźni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Też znalazłam kursik na te lale, są świetne w twoim wykonaniu .
OdpowiedzUsuńLalunia przypomina moją z dzieciństwa Zuzie:) super
OdpowiedzUsuńSuperaśne, przytulaśne i wyglądają, jakbyś z igłą była za pan brat :) A z figury, to faktycznie jakby do mnie podobne - haha :) Dobrze, że ja jestem "blondynka" :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle świetne! Takie trochę jak matrioszki albo wańki-wstańki :) Podziwiam, bo ja do szycia też mam dwie lewe ręce, ale może takie laleczki udałoby mi się kiedyś poczynić... :)
OdpowiedzUsuńSłodkie panieneczki Ci wyszły, a igła i nitka najwyraźniej Ciebie polubiły. Rzucać nimi trochę szkoda, ale jakby tak wydziergać w ten sposób jakiegoś przystojnego chłopaczka? Hmm... Trzeba by nad tym pomyśleć :) A le w moim przypadku to tylko pomyśleć, bo igła z nitką mnie nie lubią :D więc będę wpatrywać się w piękne oczęta Twoich laleczek :D i już:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Cudne te lalunie, z Wańką-Wstańką mi się skojarzyły, chociaż mocno w pionie się trzymają,przynajmniej do zdjęć. Jak na nie lubiącą szyć poradziłaś sobie świetnie, ale czasem taki przerywnik w innej technice, jest bardzo wskazany, bo pobudza twórczo umysł.
OdpowiedzUsuńPomysł przedni, wykonanie super, tak trzymaj.
Piękne te laleczki Ci wyszły. Bardzo pomysłowe i myślę, że Dzieciaki na pewno by takimi nie pogardziły. Ja sama w domu miałam kiedyś taką szmaciankę i zawsze ona była najlepsza ze wszystkich pozostałych. A że w środku jeszcze coś się przesypuje i grzechocze to tym lepiej :)
OdpowiedzUsuńDanutko, to Ty i lalki robisz?Sa zachwycające i praktyczne jak piszesz, pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie da się ich nazwać KASZAloty bo są przeurocze. Fajny odpoczynek od porcelanki :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDanusiu kochana, jesteś niesamowita i odważna w podejmowaniu wyzwań. Maszyna Tobie niepotrzebna; laleczki się świetnie bez niej obyły- są boskie :) Pokusiłabym się na zrobienie takowych, ale ostatnio lenistwo mnie ogarnęło :p
OdpowiedzUsuńDanusiu to , że coś szyjesz to mi się o moje uszęta "obiło" hi hi hi;) ale przez myśl nie przeszły mi laleczki - myślałam,o całkiem czymś innym;)
OdpowiedzUsuńKochana świetnie sobie poradziłaś z nimi:) Są milutkie, urocze ,mają fajniutkie fryzurki:) Ja też dodałabym im malutkiego uśmiechu;) Mały czerwony dżecik i mogą być śpiewające Pęczakówny. Osobiście myślę, że jednak lubicie się z igłą i nitką:) Super, że postanowiłaś je stworzyć- mimo tego ,że się niby nie lubicie, to nawiązałyście współpracę. Mam cichą nadzieję, że powstaną dla nich koleżanki np. z warkoczykami, a może jakiś kolega się pojawi lub babuleńka. Lepiej już kończę, bo mi się dostanie jak zwykle za wymyślanie.Dodam tylko,że fajnie jest zrobić sobie małą odskocznię od tego co "stale" robimy - chyba każda z nas czasem potrzebuje takiej małej odmiany.
Pozdrowionka i buziaczki:) Kasia
P.S. A miałam być na "urlopiku" ha ha ha:)
Zaskoczyłaś mnie Danusiu! Ale ja też czasem lubię odskocznie i robię coś z całkiem innej bajki. Pomysł kapitalny a laleczki wyglądają słodziutko i zabawnie. Ładnie je uszyłaś a włosy są świetne.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Świetne lale: ) chętnie bym takie zrobiła i ubranka dla lalek poszyła ale mam Synka i jego lale nie interesują: ) za to wciąż powstają nowe tekturowe garaże i domki dla piesków: )
OdpowiedzUsuńMusiałam wrócić ha ha ha:) Dopisuję jedno zdanko;) Wpadło mi do główki "imię" dla laleczki - Bombolina:)
OdpowiedzUsuńŚwietna nazwa Kasiu ,takie małe bombolinki haha :)
UsuńDzięki :)
Prześliczne :) i jakie maja malutkie detale szczególnie urzekł mnie ten motylek we włosach :) może i ja zrobiłabym takie dla mojej Majuchny :) ale nie wiem czy potrafiłabym zawrzeć pakt z igłą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
cudne są :-). Ja sama chciałabym stworzyć piękną lalę. Te co do tej pory szyłam muszę dopracować i strasznie długo mi z tym schodzi :-(. Może kiedyś mi się uda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńojejku one są fantatstyczne ^^
OdpowiedzUsuńDanusiu po raz kolejny pytam się KTO podpowiada Ci pomysły i gdzie można tak przedłużyć dobę żeby Ci dorównać ( co ja piszę dorównać... żeby choć zobaczyć Twoje plecy w wyścigu ) Laleczki cudne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Przesłodkie są :) Takie faktycznie tulaśne miniaturki :) Choć moje pierwsze skojarzenie było, jak już napisano powyżej z Wańką-Wstańką.
OdpowiedzUsuńA czy od tego rzucania fryz im się nie bedzie rozwiewał ?
I myślę, że z iglą się lubicie. Choć obie jeszcze tego nie wiecie ;)
Pyza na poskich dróżkach!
OdpowiedzUsuńdwie pyzy... ;-P
Świetne kaszaczki. Niby takie małe ale są milutkie. Piękne fryzury im porobiłaś.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
świetne są, wcale nie widać, żebyś sie z igłą nie lubiła;)
OdpowiedzUsuńgdyby jeszcze miały pasoasty fartuszek, to były by jak pyza na polskich dróżkach:) - Pamietacie tą kreskówkę:)
Pozdrawiam:)
Myślałam, że kaszaste to znaczy nieładne:) Miałam Cię za to zbesztać, bo na zdjęciach urocze buzieczki widać, no ale po poczytaniu odetchnęłam z ulgą:) Lalunie śliczne
OdpowiedzUsuńA kasze, wszystkie, uwielbiam! Pozdrawiam cieplutko
fantastyczne :)
OdpowiedzUsuńHehe zabawne lalusie, miła odmiana :)
OdpowiedzUsuńw szoku byłam jak zobaczyłam u Ciebie te laleczki ;))
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita i teraz wiem,że jesteś zdolna do wszystkiego;)
Te lale są niesamowite!!Widać w nich Ciebie.
Czasami robimy coś tylko dla samego robienia,dla przyjemności,dla sprawdzenia swoich umiejetności,dla nauki..
I to jest super,bo przynajmniej nie jest nudno;)
Tulam mocno;)
fajniuśkie są te kaszowe lale :) słodziaczki :)
OdpowiedzUsuńJak już Ci pisałam, fajowe Bombolinki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bombowe te lale. Strasznie zaintrygował mnie tytuł posta a dokładnie to słówko "kaszaste" Oj jaka ja byłam ciekawa co ono oznacza :P No i ciekawość tą omal nie przypłaciłam spalonym biszkoptem na tort córci. na szczęście tylko troszkę mocniej się zrumienił ;)
OdpowiedzUsuńPiękne te lale !!!
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem, czemu "kaszaste" ;)
No i może inne dziewczyny też tworzą lale, ale pamiętaj, że każde dzieło ma coś innego !!
Twoje lale są wspaniałe i bardzo mi się spodobał Twój pomysł na ich wykonanie.
Pozdrawiam :)
Cudne są :)
OdpowiedzUsuńBombowe, przesłodkie, małe jest piękne! :3
OdpowiedzUsuńCudowne laleczki,takie z dawnych naszych lat dzieciństwa.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSładziaki :)
OdpowiedzUsuńPiekne milusie laleczki. Może znajdę chwilę i zrobię. Pozdrawiam Danusiu w Nowym Roku
OdpowiedzUsuńCudne laleczki.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że określenie "szyte ręcznie" wyklucza użycie maszyny do szycia, bo to nie ręce szyją, tylko maszyna, a czynności takie jak zaszycie dziurki po wypchaniu zabawki, czy przyszycie guzika do ubranka nie sprawiają, że całość jest szyta ręcznie. Tutaj bardziej pasowałoby określenie "szyte w domu".
Super wyszły, tak się wydaje, że to szybkie takie do zrobienia, a tu jeszcze koralik, a koronka, a coś tam coś tam i takie dłubanie najwięcej czasu pochłania, ale efekt wart tej pracy i czasu :-)
OdpowiedzUsuńDanusiu,świetnie Ci zrobiła ta odskocznia od porcelanki :)
OdpowiedzUsuńBo chyba każdy musi od czasu do czasu sięgnąć po coś odmiennego.
Ty jak zwykle porażasz świetnymi pomysłami,a o ich wykonaniu to już nie wspomnę,bowiem za co byś się nie zabrała,to wychodzi Ci kapitalnie :)
Laleczki wg mnie " Bombastyczne " !!!
Już je polubiłam :)
Mnie z igłą też nie po drodze,choć mamę mam krawcową - to nie odziedziczyłam po niej smykałki do szycia.Choć ostatnio częściej dzierżę igłę w dłoni,ale to tylko na potrzeby przeszywania papierków do mych karteczek. Wolę czynić to ręcznie niż wyjmować starego klamota z szafy ( maszynę ),który by mi więcej nerwów napsuł niż to warte ( zrywa,bo wymaga regulacji ).Nie przeczę,że jakbym miała nówkę,to może bardziej bym się przyłożyła do nauki szycia,ale póki co to mi nie grozi...No kurcze...przecież nie można umieć wszystkiego ha ha :)
Pozdrawiam dziś już kolejny raz :)***
Buźki :)***
Laleczki są naprawdę śliczne i chciałabym taką zrobić ,czy mogłabym dostać linka do tego filmiku ,gdzie ktoś ją wykonuje lub pani mogłaby mniej więcej napisać jak to wykonać ,gdyż nie za bardzo wiem jak się za to zabrać.
OdpowiedzUsuń