piątek, 15 lipca 2016

Królowa kwiatów

Czołem piątkowo :)

To już ostatni post przed  urlopem.
Niebawem wybywam,dostępu do neta raczej będę mieć mało,także kochani jakby było coś pilnego,proszę dzwońcie lub czekajcie na mój powrót.
Mam nadzieję ,że w zabawie lodowej wszystko będzie przebiegało sprawnie i moja interwencja nie będzie potrzebna.Gdyby co ,wiem ,że mogę liczyć na Waszą życzliwość i pomoc,szczególnie gdyby ktoś nowy się pojawił i miał problem ze Stefanem .

A teraz do rzeczy.
Ostatnio u Agatki  z braku czasu odpuściłam magnolie :(
Tym  razem stwierdziłam ,że nie ma pasowania ,bo róże są tak pięknymi kwiatami,że zasługują na chwilkę uwagi z mojej strony.

Do zimnej porcelany nie mam na razie ciągot,zatem pozostało mi zrobić kolejną karteczkę .
Motyw różany to papier na żelazko,ale tak mi ta serwetka się spodobała,że nie mogłam się jej oprzeć .
Po raz pierwszy zastosowałam na kartce tekturkę z zegarem, może zatrzyma choć na chwilkę czas osobie, której ją kiedyś podaruję :)
A teraz już szybciuchno pokazuję moją różyczkę i nie uwierzycie ,ale musicie ,bo zrobiłam tylko jedną fotkę ,gdyż siadła mi bateria w aparacie.
Mam nadzieję ,że ta jedna wystarczy i Agatka będzie z mojej różyczki zadowolona.

Kartki okazjonalne


Widzicie jak mi szybciutko dziś poszło?
Jak nie ja ,hahaha :)


To do zaś moje mróweczki :)


środa, 13 lipca 2016

Prawie w hurtowych ilościach


Heyka zdolniachy :)

Czy u Was  też panuje taka duchota,że nie idzie czym oddychać ?
Jakby tego było mało to mamy inwazję  cholernych przecinków. Prawie ich nie  widać ,ale @-py jedne potrafią   tak dokuczyć, uprzykrzyć życie ,wejść do nosa ,ucha i gdzie tylko popadnie,że odechciewa się siedzenia w ogródku .
Myślicie,że jazda na  rowerze rozwiązuje problem ?
Niestety nie,też dopadają nas z każdej strony.
Pomyślałam,że może moje kolorki koszulek im odpowiadają haha,więc  zaczęłam jednego dnia sprawdzać ,zmieniać z 5 razy  i nadal było to samo .
Czy niebieski, różowy,zielony,a nawet czarny , wciąż było to samo.
Pozostało tylko przeczekać ,aż w końcu wyginą jak mamuty, pytanie tylko kiedy ?

Od strony kuchni nadal słoikuję i końca nie widać .
Ostatnio na topie są ogórasy,spore ilości ,że śmiem nawet  powiedzieć  ogromne.
Zdecydowanie 40 kg na jedno popołudnie to lekka przesada,ale dałam radę .

A teraz zmiana tematu na przyjemniejszy .
Jakiś czas temu naumiałam się robić bransoletki takim fajnym  owalnym splotem tutaj.
Tak się spodobały moim znajomym ,że znaleźli się chętni na kolejne.
Zatem w wolnych chwilach cosik tam się tworzyło.
Wiem ,że dla Was to już nic nowego ,bo to wszystko było,ale nic na to nie poradzę ,że pokazać trzeba ,bo jeszcze gotowi jesteście pomyśleć ,że lenię się przez cały czas jak przysłowiowy leniwiec.
Nie wszystkie bransoletki załapały się na fotki,bo nie zawsze miałam czas aby coś pstryknąć .A u mnie to niestety nie  trwa chwilkę ,tylko musi być całe przygotowanie ,oświetlenie itd.
Zresztą wiele z Was wie co mam na myśli ,prawda?

Uwaga!!!!!!!
Troszkę fotek będzie ,bo bawiłam się uchwyceniem blasku koralików.




Później doszła kolejna 

Tak wyglądają wszystkie 3 w normalnym dziennym oświetleniu 


Jeśli  światło padnie na nie pod innym kątem ,to ślicznie się błyszczą  i za to je bardzo lubię .
Widać różnicę prawda ?



Potem w ruch poszły kosteczki z serduszkami .


oraz kosteczki bez wzorków.


Prawie wszystkie tego typu bransoletki robione są na guzik,jedynie tą pomarańczową  robiłam na zapięcie typowo makramowe,jakie stosowałam w szambalach.



Powstały też takie kolorki z białymi kosteczkami .



Oczywiście znalazły się także amatorki klasyki ,czyli połączeń czerni z białym .



oraz ze złotem i czerwienią 



Kochani to nadal  nie koniec moich tworków makramowych, bo powstały też dwie prościutkie szambelki



A na sam koniec z końcówek sznurków jakie mi zostały, spróbowałam zupełnie inny splot .Niby prościutki jak drut,ale  można się tak szybko machnąć z błędem,że jedną rozpoczynałam 3 razy haha :)
Tak to jest jak się człek skupia na meczu i nie zwraca uwagi na szczegóły czyli od której strony zaczynałam .




Kochani na dziś to tyle.
Teraz na jakiś czas będziecie  mieć mnie dosyć, a przynajmniej moich biżutek .
A zapomniałabym, jeszcze takiego kolażyka na koniec machnęłam. 



Dziękuję za wszystkie komentarze ,jakie się pojawiają we wcześniejszych postach .
To miłe,że w okreseie wakacyjnym znajdujecie chwilkę, aby zajrzeć i zostawić kilka słów.
Oczywiście przypominam o lodowej zabawie i zapraszam do udziału również  nowe i chętne osoby.

Za kilka dni wybywam na urlopik ,ale do tego czasu postaram się jeszcze nadgonić pewną zabawę .

A teraz życzę spokojności,bo u mnie grzmi w oddali.

Buziaki,co złego to nie ja :)



niedziela, 10 lipca 2016

Karteczek ciąg dalszy


Heyka z wieczorka :)
Dziś zaliczam kolejne karteczkowe zabawy .
Nie rozpisuję się ,bo nie mam weny do pisania.

Jako pierwsza na tapetę wskakuje zabawa u Uli.
W tym miesiącu karteczka miała zawierać aniołka .



Nie powiem ,żeby kartka była jakiś wyższych lotów,bo jak zawsze serwetka poszła w ruch,ale nic na to nie poradzę,że fajnie mi się je robi.W końcu tyle serwetek mi naprzysyłały dziewczyny,że trzeba coś z nimi zrobić ,aby nic się nie zmarnowało. 





A jako druga na warsztat do oceny wskakuje kartelucha do Inki.
.


Mieliśmy zrobić lifting poniższej karteczki .
Tym co nie kumają o co chodzi objaśniam jak "krowie na rowie",że  mieliśmy trzymać się mniej więcej oryginału ,aby było podobnie , jednak zawsze inaczej haha:)



Jest to moja pierwsza tego typu praca ,więc jakby coś było nie teges ,to dajcie znać kochane.
Wyciągnęłam z szafki wszystkie papierki jakie miałam w złotych kolorach ,bo coś mnie wzięło na świecące i błyszczące Boże Narodzenie .
Jak już zrobiłam to sobie przypomniałam ,że fotki ze złotem robi się niezbyt ciekawie,ale było już po ptakach,a na nową kartkę nie mam zupełnie czasu .






 Z reguły w postach karteczkowych była  jeszcze zabawa do  Hubki,ale na razie nie mam na nią pomysłu.


Na koniec chcę Wam coś pokazać.
Dwa lata temu przywiozłam od znajomej pewnego kwiatka,ba szczepkę małą .W zeszłym roku stał w miejscu,ale w tym tak odżył,dostał sporo bocznych łodyżek ,a każda z pączkiem. Obecnie bardzo ładnie kwitnie na samym szczycie.


Troszkę pogrzebałam w necie i znalazłam ,że nazywa się Eschynanthus speciosus.
Jak będę o niego dbać to może za rok będzie z niego taki   okaz.




Na dziś to tyle.
Życzę Wam pięknego ,słonecznego tygodnia .




czwartek, 7 lipca 2016

Pielgrzymkowe spotkanie z Jadzią

Witajcie moi drodzy.
Dziś będzie post całkowicie bezrobótkowy ,co jednak nie powinno Was zniechęcić do lektury.
W miniony poniedziałek miałam ogromne szczęście spotkać się z Jadzią,mistrzynią albumów wszelakiej maści i urody .
Od kilku lat nasza blogowa koleżanka latem wyrusza w cudowną,pieszą pielgrzymkę  na Jasną Górę.
Tak się składa,że pielgrzymka przechodzi zawsze przez moją miejscowość,tylko jakoś do tej pory  nie było nam dane spotkać się na tej drodze.
W tym roku było zupełnie inaczej .
Od samego rana czekałam przy głównej drodze na grupę pielgrzymów i dołączyłam do nich ,aby choć malutki etap przejść razem z nimi .
W tym roku była to bardzo nieliczna grupka,jak sama Jadzia twierdzi 1/3 z tego co zawsze szła.




Ludzi biorących udział w takiej misji podziwiam i zawsze darzę ogromnym szacunkiem ,gdyż wiem z własnego doświadczenia jaką mają ciężką drogę do pokonania.
Sama kiedyś uczestniczyłam w takich pieszych pielgrzymkach,więc wiem ile wysiłku trzeba włożyć ,aby dojść do celu.

To cudowne móc przywitać i wyściskać w realu znajomą blogową przyjaciółkę .
Zobaczcie jak się wyściskałyśmy haha i to dosłownie.Jakby co kapelusik Jadziny wylądował na mojej głowie i tam już pozostał do końca naszego spotkania,a nawet dłużej .


Wiedziałam ,że Jadzia jest przesympatyczna ,ale nie wiedziałam ,że ma aż tyle energii w sobie .
Tryska taką dawką pozytywnej energii,że nie jedna z nas mogłaby się od niej uczyć podejścia do życia .
Całą drogę do następnej miejscowości przegadałyśmy ,a potem  na chwilkę zatrzymaliśmy  się w małym parafialnym kościółku  ,aby przez chwilkę pomodlić się w milczeniu i potem z ogromną werwą zaśpiewać znane pielgrzymkowe kawałki.
Następnie cała grupa została pięknie ugoszczona przez mieszkańców w wiejskiej świetlicy.
Oczywiście wygłodniała Jadziuchna od razu zabrała się do pałaszowania pysznego ciacha.


Miałyśmy dobrą godzinkę ,aby się nagadać ,choć wiadomo z góry ,że to ciągle za mało.

Oczywiście była jeszcze jedna wspólna foteczka na pamiątkę, tu już bez przytulasków hihi ,aby nas o Bóg wie co nie podejrzewano haha:)



Ponieważ mam pozwolenie do publikacji fotek, na których jest Jadzia to śmiało wrzucam moje ulubione "zdjątko" z Jadziuchną . 
Kochana wyglądasz tutaj zarąbiście :)))





Oczywiście Jadzia nie byłaby Jadzią ,gdyby nie przytachała mi czegoś na pamiątkę .
Jest już w moim posiadaniu taki czadowy album .

Pozwólcie,że pokażę Wam tylko jego małą cząstkę w postaci kolażyka


Do tego było mnóstwo scrapkujacych przydaśków.

 Troszkę innych różności ,w tym koraliki 


 Jadzia chyba wiedziała ,że kocham takie różne mechanizmy i dorzuciła kilka tarcz zegarów 

A na sam koniec naszego spotkania wręczyła mi przepięknie pleciony różaniec .
Zatem czas nauczyć się nowego węzełka ,bo jeszcze nie miałam czasu rozgryźć jak ten jest pleciony .



I tym sposobem dojechałam do końca naszego przemiłego spotkania .
Jadziu to były cudowne chwile spędzone w Twoim oraz innych pielgrzymów towarzystwie.
Ten śpiew ,ta pozytywna energia potrafią dać wiele sił na  długie do przebycia kilometry .

Moje intencje wraz z Jadzią pomaszerowały na Jasną Górę ,a ja niestety w odwrotnym kierunku,czyli do domu .



Kochani do następnego klikania :)
Pozdrawiam Was gorąco .