Po gościach zostały tylko miłe wspomnienia,a ja od poniedziałku ruszyłam z kopyta .
Mam kilka zamówień i muszę je pomalutku realizować .
Jak tylko znajdę wolną chwilę dorabiam różyczki do świeczników i na razie wpinam je w mój "matecznik".
I to o nim dziś będzie kilka słów.Właściwie to i pisać nie ma co,ale skoro już zaczęłam ,to tym co nie są zorientowani w moich szalonych pomysłach chociaż uświadomię ,że ten oto matecznik jest uniwersalny.Tam leżakują czyt. przeczekują na swoją kolej kolejne kwiatki.
Upinam je przypadkowo ,nie dbając zbytnio o układ,bo to i tak jest stan przejściowy.Dlatego co jakiś czas będę Wam pokazywać jego inną odsłonę kolorystyczną ,aż do znudzenia haha .Ale nie bójcie się pewnie szybko mi przejdzie ,bo ileż można pokazywać to samo .Także jak mi odbije to zaprzestanę Was raczyć jego efektami i wszyscy będziemy zadowoleni.
Widzę i czytam ,że macie jakiegoś lenia robótkowego w przeciwieństwie do mnie.Ja mam powera i mogłabym ciągle coś dziubać ,gdyby mi czasu ktoś swojego użyczył.A tak dorywczo w doskokach ,próbuję coś tam działać.Świątecznych prac u mnie na razie nie uświadczycie,a gdybym nawet takie powstały ,to z reguły czekam na listopad,takie mam zasady.
Poza tym u mnie nie do śmiechu ,bo od wczoraj napiernicza mnie ząb .Mimo ,że staram się dbać o nie ,bardzo regularnie odwiedzam gabinet ,to coś musi się dziać skoro skurkobaniec daje mi popalić .
Mam to szczęście ,że nie boję się dentysty i tych wynalazków jakie nam w gabinetach oferują ,tylko muszę jakoś wytrzymać do piąteczku, a potem niech się dzieje co chce.
Zresztą w dzisiejszych czasach to żadne wiercenie nie jest nam straszne,są takie znieczulenia,metody ,że można się rozsiąść wygodnie w fotelu i nawet oglądać ulubiony film z rozdziawioną japą.Tak było w przypadku mojego syna ,który jak był młodszy żadnemu dentyście nie chciał się poddać .
W końcu znaleźliśmy taki gabinet,gdzie robiono mu zęby przy rozweselaczu (czyli oddychał przez maskę specjalnym gazem ,coś jak głupi jaś),do tego włączali mu bajeczkę ,słuchawki na uszy a on leżał zadowolony i zrelaskowany.
A mamusi w tym czasie serwowali kawusię i gazetki do poczytania.
Jak widać dobre podejście do sprawy szczególnie,jak są mniejsze dzieci jest bardzo dobrym rozwiązaniem ,tyle ,że szarpie po kieszeni.U nas poskutkowało a minęło już parę ładnych lat od tego czasu.
Teraz wszystko się zmieniło,syn już jest prawie dorosły,do dentysty biegnie sam ,bez żadnego strachu i z uśmiechem na twarzy.
Wspominam o tym tak przy okazji,bo wiem ,że wśród blogujących babek jest bardzo dużo młodych mam i też mogą mieć kiedyś problemy ze swoimi pociechami.
No tak odbiegłam całkowicie od głównego tematu,ale przez to zapomniałam o moim ćmiącym bólu zęba.
Wracając do tematu zimnej porcelany to wiele osób mnie pyta czym barwię .
Pisałam już o tym kilka razy ,ale wiadomo kto czyta ten wie,kto przelatuje posty to pyta po 10 razy.
Dlatego jeszcze raz informuję,że barwiłam moje róże pigmentami do ścian,a teraz robię to barwnikami spożywczymi .
A teraz już mój matecznik przejściowy ,który dziś wygląda tak ,bo jutro może znów być trochę inny
Aby uchwycić dziś kolorki graniczyło z cudem,normalnie masakra,ale co sie dziwić jak na dworze lało i ciągle było ciemno jak pod ziemią.
Ten co widzicie,że niby czerwony to tak na prawdę jest ciemny malinowy ,ale nie narzekam bo nie ma sensu .
I na podsumowanie dzisiejszego posta kolaże moich 3 wersji koszykowych ,takie 3bit ,niby to samo a różne smaki czyli w tym przypadku kolory.
Kochani moi na zakończenie pragnę podziękować za to,że czuję Waszą obecność ,ciepłe słowa i chęć uczestnictwa w zabawie.
Jestem ciekawa czy dojedziemy do 100 czy też nie ,ale to zależy tylko od Was.
Dziękuję również wszystkim tym ,którzy są na bieżąco z zabawą ,komentują u innych uczestników i poświęcają swój cenny czas na poznanie nowych osób i ich twórczości.
A teraz idę już sobie,na dziś troszkę pogadałam ,bo akurat miałam na to wielką ochotę .
Do usłyszenia :)
Danutka:)))