Mróweczki moje kochane najpierw dziękuję Wam za tyle ciepłych słów odnośnie mojej ostatniej pracy,jaką był komplet hardangerowy tutaj .To dla mnie bardzo ważne,że potraficie docenić moje zmagania w całkiem nowej technice,którą próbuję jakoś ogarnąć.Jesteście kochani dlatego buziaki z samego rana już do Was lecą :))))
********
A teraz przechodzę do sedna dzisiejszego wywodu.
Przygotujcie się na sporą ilość fotek,moje wyjaśnienia ,tłumaczenia i ..?
A tu niespodzianka..
Dziś marudzenia nie będzie ,bo jestem z efektu zadowolona.Jedynie mam zastrzeżenia do fotek ,ale to już u mnie normalka, więc się przyzwyczajam po maluśku.Jeśli po zrobieniu ok 50 fotek w różnych ujęciach nadal jestem niezadowolona to daję spokój i nie robię już więcej ,wybieram z tego co mam.A bywało różnie.
********
Która z nas nie lubi romantycznej kolacyjki we dwoje?
I tego klimatu dziś będę się trzymać w poście.
Zacznę od początku.
Dostałam w prezencie takie oto czerwone wino swojskiej roboty.
Po roczniku widać,że jest jeszcze młodziutkie stażem i tak właściwie powinno sobie spokojnie leżakować gdzieś w piwnicy i nabierać tajemniczej mocy.
Ponieważ ja z moim schorowanym żołądkiem na razie muszę o nim zapomnieć ,tak też grzecznie sobie stoi i nabiera procentów haha:)
Tyle,że wino nie jest głównym bohaterem mojego dzisiejszego wpisu,ale coś w czym będzie ono prezentowane.
Pisałam Wam ostatnio,że trenuję robienie serduszek hardangerowych.
I moja nauka dziś wygląda tak:
Cieszyłam się jak głupia ,że drugie serducho w hardkorze(jak mówi Marta) mi wyszło,pierwsze możecie zobaczyć klikając <klik>
Na pomysł zrobienia mojej nowej pracy wpadłam przez przypadek i wtedy mnie olśniło co mogę z tym serduchem zrobić .
Ale najpierw musiałam jeszcze coś dohaftować i,więc szybko wzięłam się za naukę nowych elementów.
Pierwszym jest tzw.krzyż maltański
Kolejnym elementem mojej pracy jest cosik takiego,co może być odbierane dwojako,jako kwiatek lub gwiazdka.
Do tego , powymyślałam jakieś wzorki ,zrobiłam kilka bloczków i w miarę się udało.
Nie powiem,żeby od razu poszło dobrze,bo prułam po kilka razy zanim nauczyłam się przeliczać, aby płatki wyszły w równych odstępach.
Ale jest ,udało mi się coś takiego wyczarować z czego ogromnie się cieszę .
Jak już moje kawałki były gotowe,to z kartonu zbudowałam osłonkę w kształcie trójkąta,posklejałam ,dorobiłam szydełkowe wykończenia i stworzyłam takie oto coś
I tak oto powstała wersja na romantyczną kolacyjkę ,a w tle moje imieninowe storczyki od męża ,które pięknie się wkomponowały w całość
Jeszcze kilka ujęć osłonki z każdej strony
I cała praca ze wszystkich stron w jednym miejscu
Jak widzicie kochani nauka idzie mi cały czas do przodu,chęci są duże, więc nic tylko trzeba działać dalej i haftować kolejne materiały.
Śmiać mi się chce bo jeszcze nie tak dawno mówiłam,że igły nie tknę a tu mnie tak wciągnęło na maxa ,że już mam w głowie masę pomysłów na wykorzystanie tego haftu w innych pracach.
Szkoda tylko,że doba taka krótka ,z chęcią bym ją o te kilka godzin wydłużyła.
Na dziś to tyle,nie będę Was zamęczać moim gadulstwem.
Niebawem odbędzie się głosowanie wyzwania nr.6 ,do którego zachęcam nie tylko samych uczestników,ale Was moi drodzy obserwatorzy.
Całuski,cmokuszki :)))
DANUTKA:)))