Czołem pracusie.
Nareszcie mam chwilę wytchnienia i pragnę donieść ,że impreza urodzinowa syna była bardzo udana.
Wszystko grało,smakowało ,a najważniejsze ,że odbyło się bez żadnej zadymy haha i kulinarnej wpadki .Co prawda młody "doroślak" dziś leży w łóżu bo przeziębienie go dopadło,ale jak się lata w krótkich spodenkach wieczorami, kiedy na dworzu zrobiło się zimno, to nie ma się co dziwić.
Niby jest zahartowany,ale czasem jakieś dziadostwo i jego złapie.Jednak mamuśka (znaczy ja haha)wie cóż ma robić i do jutra będzie jak "nowonarodzony"
Mam nadzieję ,że metody naturalne i tym razem pomogą i nas nie zawiodą .
U Was z tego co zauważyłam ,szczególnie na fb ,dominują dziś fotosy krwawego księżyca.
No ja niestety na niego z aparatem nie polowałam ,bo spałam po "gorączce sobotniej nocy"jak niemowlę .
Cały zeszły tydzień zapierniczałam jak motorek ,więc postanowiłam ,że dziś robię sobie dzień dziecka i bumeluję na całego,a mówiąc po "swojskiemu"-będę leżeć odłogiem
Oddam się przyjemności,do Was zajrzę i skończę coś bardzo pilnego na środę .
W tej gonitwie przed niedzielą miałam ekspresowe zlecenie i ogromną prośbę od koleżanki o pomoc w przygotowaniu jakiejś jesiennej dekoracji do szkoły.
No przecież nie mogłam jej odmówić ,a szczególnie jej 6 letniej córce,która tak ładnie mnie poprosiła i buziaka dała.
Nie miałam zupełnie czasu, ale co mogłam to zrobiłam .
Zadanie było utrudnione,bo jak na razie to w przyrodzie przewaga zielonych liści,kasztanów jeszcze u mnie ma ,a o żółędziach w tym roku można sobie pomarzyć .
Fakt mam trochę z zeszłego roku ,ale kurcze przypomniałam sobie o tym przed chwilą ,a tu już po ptakach.
Za to bardzo obrodził głóg i jarzębina i to postanowiłam głównie wykorzystać w tej dekoracji.
Pewnie ciekawi jesteście co powstało?
Ano zrobiłam 3 lampiony ze słoików 0,5l ,które zostały oklejone najbardziej żółtymi liścmi jakie nam się udało znaleźć w okolicy.
Aby świece w nich się nie gibały na wszystkie strony to wzmocniłam je upchanymi kawałkami gazet, a na to powrzucałam pojedyncze jarzębinki.
Liście smarowałam klejem i przyklejałam wikolem do słoja, aby po wysuszeniu lepiej się trzymały i nie odchodziły za bardzo od ścianek .
Jednak wydało mi się to zbyt mało jak na moje możliwości, dlatego przytaszczyłam z garażu koszyk po truskawkach i wyłożyłam go najpierw mchem ,a potem wstawiłam dwie grube świece dorzuciłam kilka szyszek ,gałązki głogu,dzikiej róży oraz jarzębiny i doczepiłam jabłuszka(niestety sztuczne,bo naturalne jakie miałam były za wielgaśne )
Na sam koniec całość jest spryskana lakierem do włosów,aby owoce i liście nabrały fajnego połysku.
Muszę przyznać ,że koszyk mi się bardzo podoba ,a jasny jego odcień fajowo współgra z czerwono-koralowymi owocami.
Ciekawe jakie Wy macie zdanie na ten temat ?
Liczę ,że tym postem pokazałam mojej wice-prezesowej Anulce i naszej rzecznik Małgośce ,że firma świecznikowa jednak nie upadła i od czasu do czasu coś się w niej dzieje haha.
Dziewczynki moje drogie nadal jesteśmy w grze,nic nie padło,za wyjątkiem jabłek w sadzie.
No to tyle co miałam dziś do pokazania i przekazania.
Słoneczka moje dziękuję za Waszą obecność i miłe słowa :)
Buziolki :)